czwartek, 11 kwietnia 2013

Włoska robota czyli jak cykliści chcą przejąć świat

Obejrzałem ostatnio niezły klasyczny film pt. Włoska Robota z 1969 roku. Oczywiście cały czas jestem czujny na ukryte podprogowe przekazy mające przygotować widzów na przejęcie świata przez cyklistów.


W filmie były fajne dziewczyny w okularach.


Ale nie uśpiło to mojej uwagi. Szykowny rabuś grany przez Micheala Caina planuje napad na furgonetkę przewożącą złoto. W tym to celu postanawia zablokować cały ruch uliczny w mieście. Nie będę tutaj zdradzał szczegółów technicznych ale akcję rozpoczyna od epickiego pierdolnięcia rowerem w transformator mocy zasilający komputer sterujący ruchem.



Jak to się mówi - głęboka symbolika tej sceny mną wstrząsnęła. To jest tak wielowątkowa wielopoziomowa paralela, można to czytać na kilkanaście różnych poziomach, to jest tak kwantowe że popatrzę sobie szybko na ładne dziewczyny by przez chwilę nie myśleć ...



No i jestem. Trzeba jasno powiedzieć że Krakowski Mesjanizm Ostrokołowy zaistniał na długo zanim spadł samolot w Smoleńsku. Które to zagadkowe wydarzenie  spowodowało ogólny a gwałtowny wybuch myślenia mesjanistycznego w całej Polsce.  Przyznam że  dostrzegam niepokojące podobieństwa między tutejszym mesjanizmem ostrokołowym a teoriami o ogólnoświatowym spisku cyklistów. Spójrzcie co się dzieje na świecie. Coraz więcej ludzi jeździ na rowerach. Rower zyskuje coraz to nowe pokłady znaczenia. Jeszcze nie tak dawno w świadomości powszechnej rower służył do niedzielnych wycieczek ewentualnie do sportu wyczynowego. Dziś staje się symbolem nowoczesności, elegancką formą przemieszczania się, manifestacją zdrowej postawy obywatelskiej. Nie da się nie zauważyć roli kultury ostrokołowej w tym awansie roweru. Przecież fixed gear riding is a gateway drug to the all form of cycling albo jakoś tak. Jak wysoko zawieszony jest pułap który może osiągnąć rower jako symbol?A może tam nie ma żadnego sufitu tylko kosmos czekający na śmiałków? Oczywiście wpierw nie zapomnijmy wysłać tam psa. Tak dla absolutnej pewności. 






masońska pieczęć spisku cyklistów




  
   Z manifestowaniem zdrowej postawy obywatelskiej bywa trudno. To trochę tak samo jak są ludzie którzy idą z psem po chodniku a pies sra. Nawet myślałem ostatnio o zorganizowaniu małego eventu przełajowego który nazwałbym np. Przełaj po Salwatorskich kupach.

Wytyczyłbym niezłą trasę która oprócz tego że niezła to byłaby cała dokładnie obsrana. Czuwaj. Mielibyście bike punk fest w wersji lokalnej. W sumie zrobiłem już taki wyścig i go wygrałem. Sorry że nikomu o nim nie powiedziałem ale nie obce jest nam hasło “Play Dirty” .   Nagrodę główną sponsorował blogger The Foot Down i była to ilustracja Jacka Kirtley, aka Foreign Eye która według zapewnień organizatora będzie warta miliony. I którą po heroicznej walce wygrałem. Mam więc kolejne dzieło sztuki rowerowej na ścianę. Jest to zarazem drugie dzieło w kategorii rowerowego porno.

Gdy idę wzdłuż aleji Słowackiego zwanych pięknie krakowskim ściekiem komunikacyjnym liczę ludzi w autach. Dominanta wynosi jeden. Wyższy poziom srania ale dalej sranie - z rury w powietrze miejskie. Tymczasem elegancko i na rowerze jedzie człowiek przyszłości:



Dobra, dość już tej naiwnej propagandy. Przekonywanie przekonanych to jak kopanie leżącego. Choć może nie do końca. Rower przychodzi na nasz świat jak Zbawiciel. Normalnie paruzja. Rower ma tą niezwykłą cechę że zasilany jest tajemniczą energią płynącą z wnętrza człowieka. W przeciwieństwie do samochodu. Energią na którą wiele jest różnych określeń - prana, siła odyczna. By jechać na rowerze człowiek musi sięgnać w głąb samego siebie po parę uncji Élan vital.
Już to znamionuje jakieś wielkie odwrócenie kierunków w przepływie mocy na świecie. Towiański - jedna z głównych postaci mesjanizmu  pisał o Kościele Wewnętrznym który nastanie a który będzie czymś zupełnie nowym w stosunku do Kościoła Zewnętrznego jaki panował wtedy (i raczej dziś jeszcze też panuje). Kościół Wewnętrzny, jak go rozumiem to taki w którym zamiast rzucać na tacę - dostaje się z tacy a co się dostanie to się ciśnie w korby i w drogę w świat dalszy a nowy podąża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz