Moje rozumienie jest takie, tak to sobie konfabuluję. Była wojna i należało oszczędzać paliwo którego zawsze było za mało. Ciągle chyba jest. Dlatego kto jeździł autem działał na niekorzyść własnej armii więc - na korzyść Hitlera. Piękne hasło. Współczesne koncerny paliwowe są chyba dobrym ekwiwalentem "Hitlera". Zdają się wszczynać wojny i degradować wszystko co miało pecha znaleść się na złożach ropy. Hasło z plakatu ma więc pewien walor ponadczasowy. Ride your bicycle today!
Z drugiej strony były to te piękne czasy gdy rząd gorąco zachęcał ludzi do uprawy konopii. Konopia to mocne włókno, szybko rosnący chwast z którego można zrobić mundur, linę, cegłę. No i ma piękny militarny zielony kolor.
Mamy więc jasny przekaz. Uprawa konopii i jazda na rowerze to najwyższy wymiar patriotyzmu, to jest to co możesz zrobić dla swojego kraju. Niestety potem sytuacja się zmieniła - władzę przejęły koncerny i ogłosiły wojnę przeciwko własnym obywatelom. Ale to zupełnie inna historia.
Z naszego punktu widzenia jest tu jeszcze jeden extra morał który wyciągniemy teraz. Bo przyda się nam do odlotów mesjanistyczno ostrokołowych. Zauważ że przyjście mesjasza (ponowne przyjście) jest poprzedzone przez nadejście antychrysta. Jest w tym jakaś logika. Gdy pojawił się Hitler, dobrzy obywatele byli zachęcania do uprawy konopii i jazdy na rowerze. Gdy Führera zabrakło - dobrzy obywatele stali się nagle wrogami publicznymi numer jeden i nadeszła era wielkich amerykańskich samochodów i wojny z narkotykami. Natura nie znosi próżni - zrozumiałem to aż za dobrze gdy wbiłem strzykawkę z uszczelniaczem TUFO w szytkę nabitą na 120PSI (klik). Płynie stąd nawet pewna myśl która przyda się do mówienia o kompulsywnych zakupach rowerowych i historii w ogóle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz