niedziela, 14 kwietnia 2013

Autonomiczna Strefa Warsztatowa - naprawa szytki płynem.

Krakowska scena ostrokołowa pierwszy raz zetknęła się z płynem TUFO EXTREME w Kolorach kilka lat temu. Relację przedstawił uczestnik tamtych burzliwych wydarzeń - Jan. Nagranie stanowi część filmu o Pierwszym Wiosennym Alleycacie z 2009 roku i warto je obejrzeć - klik!

Miałem nadzieje że tym razem obejdzie się bez wybuchów i ekstremalny eliksir TUFO załata co jest do załatania. Zapoznałem się z instrukcją - rozśmieszyły mnie ostrzeżenia by nie wstrzykiwać płynu do oczu. Ah czescy prawnicy - absolwenci literatury Havla. Macie poczucie humoru - pomyślałem. Wstrzykiwać sobie uszczelniacz do oka - co za absurdalny pomysł. To co się potem stało zmieniło moje spojrzenie na te sprawy...


Wlewanie płynu przez (oczywiście wykręcony) wentyl było nieznośne. Jak zawsze - ciecz nie chciała płynąć, sączyła się i nie wyglądało to wcale obiecująco. Nie jest to według mnie dobry sposób na aplikowanie tego wynalazku. Pobiegłem więc sprintem do apteki gdzie zaopatrzyłem się w dwie strzykawki 5ml i cztery grube igły. Wróciłem i przystąpiłem znów do dzieła. 

Nabiłem szytkę powietrzem, zakręciłem kołem i posłuchałem gdzie się sączy. Znalazłem miejsce, obróciłem sobie elegancko i wbiłem  w gumę strzykawkę  z płynem. I wtedy te jakieś 100 PSI tego co było w szytce znalazło sobie zupełnie nowe wyjście. Przez wąską igłę ogromne ciśnienie z siłą wybuchu wdarło się do strzykawki. I miałem dokładnie tyle tylko czasu by mocno zacisnąć oczy. I rozległ się huk,strzykawka eksplodowała a cudowny eliksir TUFO był już wszędzie. I tak się spełniła przepowiednia Jana - pierdolnęło...

Lekcja jest taka by wbijać igłę w pustą szytkę. Nie w taką nabitą powietrzem. W pustą. Pamiętaj.

Igła i strzykawka w zestawieniu z wysokiej klasy szytkami to też świetna okazja do niewybrednych żartów o dopingu.

 

Najlepiej oznaczyć sobie miejsce ubytku kredą. Mam taki mały piękny kawałek kredy, ładnie zakończony (można sobie zeszlifować papierem ściernym). Szytka do wody, patrzymy gdzie leci szampan i stawiamy tam magiczne symbole kredą. Potem wypuszczamy powietrze i aplikujemy igłą płyn. Dawałem ok 5ml może mniej. Producent zaleca wlanie 1/3 butelki (butelka ma 50 ml)  na jedną gumę. Ale to przy wlewaniu przez wentyl gdy płyn musi sam odszukać dziurę. Igła wydaje się bardziej ekonomiczna, jak zawsze zresztą.

Płyn z tego co pamiętam powinien łatać dziury ok 3mm. Przynajmniej tak było kiedyś gdy zaczynałem przygodę z płynami TUFO. Więc dziura od igły nie powinna stanowić problemu. Warto też pamiętać by wbijać igłę pod kątem tak by nie przedziurawić przeciwległej ścianki dętki.  Dla mnie zakończyło się to wbiciem igły w rękę i przypadkowym uszczelnieniem samego siebie. Gdyby przeprowadzono testy antydopingowe na kryterium zapewne wykryto by u mnie we krwi TUFO EXTREME.

Z tego co zdążyłem zaobserwować naprawa szytek płynem to taka trochę ruletka. Czasami się uda a czasami nie (wtedy warto poprawiać aż do skutku). Ale gdy nowa kosztuje 300 złotych to warto lać w dziurawą uszczelniacza aż zaskoczy. A potem jeździć aż się guma całkiem nie zedrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz