wtorek, 11 grudnia 2012

Rozumiało Cr.

exaltacyje mediumiczne nA ostrym kole

xxx

i dziś do tajemnicy prasłowiańskich wiedunów, do magnetycznego wiedunizmu pisty próbujemy dotrzeć na ostrym kole, przez mikroskopijne niewidzialne drzwi teraźniejszości.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Preprapropowość

Egipski kapłan, Nefer-Ka-Ptah, odzyskał księgę, która zapieczętowana była i ukryta na dnie Nilu. Po przeczytaniu jej, kapłan posiadł wiedzę na temat numerologii, komunikacji z istotami z innych wymiarów, jasnowidzenia oraz sztuki budowy „magicznych luster”, w których nie odbijała się jednak twarz przeglądającej się osoby, a światy zamieszkałe przez odrażające stworzenia.

xxx

W eonie zapotrzebowania na kolarsko hipsterskie fotostory z lokowaniem produktu - otworzymy  dziś MACKa. A nastrój będzie taki jakbyśmy zaraz mieli oszaleć. Bo oto otwieramy zaklęciem pięczętowaną przestrzeń. Co będzie w środku? Będziemy Królem Arturem czy Fantomasem w paryskim muzeum Starożytności?

xxx

 Więc oto zasłaniam zasłony i zakręcam żaluzje,  niech rozpoczną się Dziady.

Na  necie sprawdzam prognozę stylówy na dziś i spożywam śniadanie w realu.

Piekarnik w bułeczce ostrokołowej

Czytałem ostatnio, też zresztą na portalu PISTIS, że nie należy za bardzo się zagrożeń ze strony tzw. "rozwoju duchowego"obawiać. Że to nie jest aż tak niebezpieczne. Sama możliwość astralnych (tzn. tam gdzie nie ma nic prócz paradoksów) podróży w czasie przy pomocy "jedynie" umysłu, samo to wywołuje we mnie trwogę tajemnicą którą noszę w sobie jak piekarnik bułeckę. A co dopiero jazda na ostrym kole!

Tymczasowa Autorytarna Przestrzeń Garażowa

Wpierw napijemy sie kawy z niewidzialnego kosmosu.

a potem, mack bum mack

a potem umyjemy ręce mydłem rafa.

z rafy.

diabelskiej rafy (very; "in" injoke)

(fotorelacja do obejrzenia w świecie możliwym)\ gdzie mózgi w słoikach działają podobnie ale
nie
tak samo.

o ćwierć tożsamości w lewo, w stronę innej niedzieli
żądam azylu w swoim Ty.

niedziela, 9 grudnia 2012

Portal "Pistis

Ery się zmieniają, neony gasną i wybuchają pulsary a gnostycy ciągle próbują zrobić trik na umyśle. I była taka księga - Pistis Sophia. I to jest już taki injoke ostrokołowy. Haha.

I jest taki portal PISTIS czym na nim artykuł "chrześcijański beton". Spłynął na nas z parostatku. Przedziwna kombinacja njuejdżowej fantazji w stylistyce steampunkowej. Dla autora Krystus jest "młotem pneumatycznym" (tu korzysta z przejścia pneuma - duch ) który rozbija "chrześcijaństwo".  O pełno tu perełek. Olej w silniku diesla staje się w umyśle autora Świętym Olejem a kruszywem w betonie jest Krystus. I to wszystko na poważnie, to takie metafory. Aż tak szalony on nie jest. To tylko metafory. Tylko żartowałem. A może to prowokacja, psychoezoterroryzm?

Ale mam coś takiego, że cokolwiek niemal nie czytam (a szczególnie gdy czytam teksty istotne, wielowymiarowe i traktujące o naszej Ostatecznej Rzeczywistości) to mam ciągle w głowie, na marginesie dopasowywane:

-dokładnie tak jak na ostrym kole!
-dokładnie tak samo jest!

xxx

z nikim tu się nie umawiałem
nie liczyłem pod wersy
czasem było dużo
a potem dużo mało
dużo mało dużo dużo mało
mało dużo mało dużo mało
mało mało dużo mam.

xxx

myśl Ducze postrzegam już z pewnej perspektywy. Dziś się mówi : Pista.

wtorek, 27 listopada 2012

poniedziałek, 26 listopada 2012

Pierwszy Rozbiór Filozoficzny

Próby dokonania rozbioru filozoficznego krakowskiego kryterium ostrokołowo-szosowego podejmowane były wraz z pojawieniem się pierwszych filozofów na miejscu Bonarka. Gdy pierwszy RedBull pobudził pierwszy umysł poszczególne dyscypliny filozoficzne poczęły się tłuc o największy kawałek ciastka. Każda epoka chciała coś dla siebie ale ostatecznie wygrała nowożytność. Myślenie europejskiej starożytności, może przez sympatie osobiste a może przez podejrzany doping - zostało grzecznie ale stanowczo zapomniane. Okazało się że myśl niemiecka, niebezpiecznie romansująca w blasku płonącego Reichstagu z prasłowiańskim militaryzmem wydała na świat Branderburczyka. I z jego punktu widzenia (który możliwy jest do zrekonstruowania na podstawie pewnej listy książek - do wglądu u autora) przedstawione będzie kryterium krakowskie jakim go widzi umysł w ten specyficzny sposób ułożony.


Sri Bhawago!

Oto co widziałbym patrząc przez lunetę z Jowisza na wysiłki kasty ścigającej się.

Wiele wskazuje na pradawny charakter kryterium. Wywodzi się ono z czasów przed upadkiem człowieka, przed tym upadkiem który odwrócić chcieli czciciele Hermanubisa.





 Podczas gdy w dzisiejszej historiozofii przeciwstawia się myślenie dziejowe, teleologiczne (widziane jako odkrycie chrześcijaństwa) myślenie cyklicznemu (ponoć "pogańskiemu"). Jest to wielkie pomieszanie, a najlepiej ujrzeć to patrząc na krakowskie kryterium. Oto Badacze mają do pokonania określoną zawczasu ilość okrążeń. Mamy tutaj "wieczny powrót tego samego" jak to śpiewał Nietzche. Ba, mamy nawet ten "straszliwy powrót tego samego" którego świadomość rosła i rosła z każdym - z początku ledwo zauważalnym a z każdym okrążeniem coraz straszliwszym - podjazdem...

A jednak wszystko zmierza do celu. Jest początek i koniec. A pomiędzy nimi historia. I w historii pokazuje się prawda o człowieku (zwycięzcy) która jest sensem kryterium. No niesamowite.


A każda komórka waszego ciała podporządkowana jest naczelnemu dowództwu które ma swoją agenturę w każdym bąbelku waszego istnienia. A gdy pędzisz w kryterium to całe ciało jednoczy się jak Naród w trakcie wojny. Wysiłek. Ja pompuję krew a ty mi podawaj powietrze.


niedziela, 18 listopada 2012

Kryterium Niepodległości

10 listopada 2012 miało miejsce kolejne już genialne krakowskie Kryterium. Na Bonarce która specjalnie na tę okoliczność wyglądała jak stare miasto majów zbudowane tylko po to by na starożytną gonitwę mógł patrzeć zazdrosny Jowisz. Co mogę powiedzieć? Tyle że gdy woziłem paczki w Londynie to był taki adres. Ten sam pod którym rozpoczął się Wielki Kryzys i blueberry zgasły. I tam była taka pani z Nigerii i nazywał się Jowisz.

Julka z kolei nagrała filmik z wyścigu który trwa kilkanaście sekund ale oddaje doskonale nastrój chwili. Oni jak to się mówi "cisną" a Zło notuje jakieś aerodemoniczne wnioski stojąc na kresce. Wyobrażam sobie jakie musi teraz przeżywać dylematy natrury wewnętrznej. Przecież on jedyny WIE co się tutaj dzieje naprawdę. Oni myślą że się ścigają a to jest jakieś doświadczenie. Jakieś Occult Science. No, nieważne.

Tym razem włączyłem się do posługi jako sponsor i zwycięzca, tzn pierwszy ostrokołowicz na scenie otrzymał strój rytualny ducze który wygląda jak zwykła czarna koszulka. Cóż. Tak jak chleb w kościele wygląda czasem jak zwykły chleb a podobno nim  nie jest. No właśnie tak samo.

I tu moja radość, bo zawodnik któremu pisana była koszulka rozjebał wszystkich. I szosy, i ostre. I tu moje zdziwienie bo myślałem że gdy wszyscy cisną to szosa ma przewagę nad ostrym. A tu proszę. W dodatku gość miał ramę według własnego projektu wykonaną w Zakładzie Szybowcowym Jeżów. Myślę że Jowisz był zadowolony.

sobota, 10 listopada 2012

Postneokryterium

Wróciłem z kryterium i mam to miłe uczucie spełnionej powinności (bo nie obowiązku, tego nie spełniłem i nie mogłem startować). Po powrocie zobaczyłem w lustrze prawdziwego cyklistę. Takiego co czasem gdzieś jednak pojedzie i coś w nim, coś zwierzęcego też lubi noc i zapierdalanie po asfalcie. I stoimy wtedy przed lustrem my dwaj, a może i ten trzeci o którym jeszcze nie wiemy i jest fajnie i dobrze i bardzo ostrokołowo nam teraz.

wtorek, 30 października 2012

Duch lasu





Prasłowiańskie bhogi lubią pranę wypluwaną przez ostrokołowca nocą gdy pistą pod zoo naciera (w młynach myśli). We mgle prasmoleńskiej. W magicznych dymach puszczanych nocą na Krakopoloko. W syku cudownie przebytej szytki.)

Przeżuwaja ją użyźniając duszną ziemię pralasu. Rosną nowe drzewa wzdłuż tras ostrokołowych.

xxx

Ciągle oczekujemy na relacje z wyścigu po pokoju czyli antysalonu ostrokołowego. Jest wideo, są zdjęcia, jest jeszcze więcej zwycięzców



Zbliża się Hallowen. W związku z czym przerażamy i prosimy o przerażenie.


xxx


a wczoraj był "Arhnem Horror".


Z nieba skoczyli angielscy spadochroniarze a czołgami przyjechało SS. Tutaj widzimy batalion panzernych grenadierów w Sd.Kfz.251 (używanych do dziś przez zombie wiedunów) powstrzymywany przez kilka dżipów które parę godzin temu wylądowały w szybowcach.

 

 Po pięciu godzinach wydało się że na samym początku zdesantowałem pierwszą spadochronową na lądowiskach osiemdziesiętej drugiej więc skończyłem wojnę aktem nadzwyczajnym i poszedłem oglądać "Babę Yagę".

niedziela, 28 października 2012

Samochód zostawia za sobą spaliny i pył a ostrokołowiec tylko fejm i hajp.

piątek, 26 października 2012

Repista Starej Rasy


Myśl uchwycona na premierze pierwszego numeru FIXED MAG

czwartek, 25 października 2012

Krakopoloko IV - dzień 1 (piatek 19.X.2012)

całe to wydarzenie jest świętem prastarej rasy która z niesmakiem patrzyła na narodziny kolorowego świata ostrego koła.



i dla upamiętnienia pierwotnego drgnienia truskulu co dwa lata odprawia Krakopoloko.

Ku przebłaganiu Boga Pisty, bracia Ezoterycznego Obrządku Ostrego Koła  złożyli w ofierze wysiłek zawodników, ejekulacje aury które wypuszczali z siebie w chwilach największego podniecenia szałem wyścigu. Szałem który każe zacytować Jungera - bliskiego przyjaciela Alberta Hoffmana, zjadacza kwasów, wielkiego herosa pierwszej wojny światowej (infranteria) a także - lust but not leat - wielkiego niemieckiego pisarza:

-Dla ludzi ogarniętych chęcią wzbicia się czasem na skrzydłach upojenia ponad własne zahamowania, nie istnieje zasadnicza różnica między natarciem w walce, a uczuciem podniecenia w samym środku szampańskiej biesiady. Eskalacja życia, oszalały bieg krwi, nagłe wolty uczuć, eksplozje myśli w mózgu – oto forma bycia, która dochodzi tu do głosu.

I my zbieraliśmy jak w wielki żagiel helowy te wasze mikrowzruszenia i z pokorą ofiarowaliśmy je bóstwom pisty.

xxx

DUCE J. - szara eminencja Krakopoloko. Dał nam znak w piątek rano potwierdzając istnienie pewnymch dziwnych meandrów w podziemnych ciekach umysłu. Wskazał nam kierunek na kilka godzin przed rozpoczęciem Krakopoloko. Na długo zanim powstał manifest dla alleycatu który miał się rozegrać wieczorem.

 

A w niedzielę - w niedzielę pracowicie a bezwiednie wyjebał się na boju (w obrębie). Jest to o tyle ciekawe że jeszcze przed chwilą miał wychwalać jak to dobrze mu się jeździ na singlu miejskim, ma przełożenie i hamulce. A już za moment leżał na alejce złorzecząc na parszywe ustrojstwo przyczepione do korony widelca. A to jest o tyle ciekawe że gdzieś kiedyś, bardzo dawno temu dawniej nawet niż pierwsze Krakopoloko w tym samym mniej więcej miejscu odtańczywszy dziwny taniec na rowerze upadła Agata. I tak się wziął Boj. I dużo jeszcze dziwniejszych rzeczy się tam potem działo. A Janowi kibicujemy bo powraca ze zdwojoną siłą, kupił nowe bloki TIMEa i lampkę KNOGa w sklepie PROFIDEA znanym bardziej jako "U Lappierra" na Piłsudskiego w Krakowie - dumnego od trzech edycji przyjaciela Krakopoloko dzięki któremu nie ścigacie się na darmo i po nic. Polecamy ten sklep.

xxx

piątkowy alejkat, a właściwie rytuał całopalenia kalorii i zahamowań.

raz byliście na boju jak był start.

mieliście przywieźć ulotkę z galerii Archetyp z podpisem kogoś z obsługi Dymu. Właściwie to był wyścig Kolory -> Dym. Bardzo ważne ostrokołowo miejsca Krakowa. W obu są czakramy. Tak, te słynne Krakowskie czakramy.

mieliście przywieźć bilet komunikacji miejskiej skasowany między 19,40 a 20.10. Biorą pod uwagę że wyścig wystartował o 19,42  - było zabawnie.


mieliście podjechać do ali na wzgórze świętej bronisławy. niby tylko po zadanie specjalne bo meta była kilkaset metrów wyżej - na djabelskim moście. Tymczasem już by dojechać do ali trzeba było się napocić na salwatorskim bruku, naoddychać się historią i cichą magią pradawnego lasu. Wzgórze od zawsze było miejscem kultu rdzennym prawedyjskich prasłowian.

Dlatego tyle na nich kościołów - te budowano właśnie grzebiąc miejsca ważne dla ludzi tam mieszkających. Miały chronić przed "diabłami" zamieszkującymi ponoć te ziemie. Nic to nie pomogło, w latach 20. XX wieku ze wzgórza zeszło tornado które zniszczyło klasztor leżący u jego podnóża. Samo wzgórze do dziś jest miejscem wielu anomalii pogodowych i ulubionym miejscem spaceru Krakowian.

Od Ali mieliście pojechać pod Wawel i wspiąć się po skałach nad Jamą Smoka. Jak w Shreku trochę. Tam otrzymywaliście ostatnie zadanie.

Pojechać pod Bonarkę (jazda na czas z podjazdami) i ucałować sygnet MC ZŁO.


 Sygnet Cinelli wykuty przez El Rana. Sam El Rana wie ile takich zrobił a pewnie nie dużo bo to nie w jego stylu zrobić czegoś dużo tego samego. Szczególnie sygnetów dla Cino Cinelli. 


A potem już meta na Diabelskim Moście czyli jeszcze raz - tego dłuższy - podjazd pod wzgórze Św. Bronisławy.

Jednym słowem - massakra.

wygrał - Mateusz pierwsza dziewczyna - Julka.



na drugim miejscu jadą Sebastian i  Kwadrat.

a potem udany grill w domu na prastarym wzgórzu i puszczanie magicznych dymów nocą. Teren prywatny.


xxx

piątek, 19 października 2012

Krakopoloko 4



Legendarne wydarzenie ostrokołowe odbywające się raz na 2 lata odbędzie się już w ten weekend.
Zarezerwujcie sobie czas!


Piątek:
19:00 - Alleycat "Atrakcyjny" start pod Bojem

Sobota na Torze:
9:30 - zbiórka pod Bojem
10:00 - Blok Ostrokołowy (skidy, sprinty, stójki, liczenie skid patchy)
15:00 - Sielanka u Oli
17.00 - Pista Party
20.00 - Inauguracja "antysalonu ostrokołowego"

Niedziela -

"w niedziele bezpieczna
nad rzekę wycieczka."


Boy na niewtajemniczonych: http://tinyurl.com/6dhlyqb



piątek, 28 września 2012

Kraków Ibn Massive

weź jeszcze tę chustkę
z kieszeni Otella

(przy wychodzeniu na masę)

i na setnym kilometrze, północnym
Pan stworzył masę krytyczną

miasta dla rowerów
nie dla samochodów

-

nie auta
ale koła.



wtorek, 25 września 2012

Spam

Dear Business Owner.

Dla nas, zanurzonych jak bańka w postmesjaniźmie ostrokołowym. Dla wiernych czytelników dziś jest specjalna wycieczka, pod zoo. Boj 19.

sobota, 22 września 2012

Telemat Profesora Pisty


Teraz pracujemy nad kwestią Dazajn. Popatrzymy sobie jak w telemacie ostrokołowego design łączą się kwestie grecki i indyjskie. Greckie rozwinięte najpełniej w naziźmie i indyjskie, prasłowiańsko aryjskie.
Na początku będziemy musieli powiedzieć kilka słów o tym czym jest Dazajn a czym - gadanina. Od razu dowiemy się co Heidegger robił w NSDAP i dlaczego Naród Niemiecki był Dazajn. I co to wszystko ma wspólnego z Sashą Grey i Czwartym Krakopoloco.

xxx


piątek, 21 września 2012

Grecko indyjskie rozmowy cytatów a ostre koło.

Jeszcze jedno z Państw  interesowało się zastosowaniem  bojowym spadochronów, były to faszystowskie Włochy. W maju  1938 roku w czasie manewrów 1 Batalion Piechoty Powietrznej  opanował z powietrza lotnisko na którym następnie wylądowały samoloty z dwoma brygadami piechoty, dwie baterie dział 65mm i dwa plutony kolarzy.

xxx



o tutaj, dywany ognia prosto z Afryki Zachodnio Niemieckiej. Co o tym myślicie?



xxx

Nawet najbardziej przeciętny człowiek mógł coś pojąć z zamiarów Gotamy, z tego co on nazywał Ośmioraką Drogą, Aryjską czyli Szlachetną Ścieżką Życia.

xxx

Nie tak łatwej do pojęcia jak grecki nakaz patrzenia i zrozumienia wszystkiego jasno i bez trwogi,


ccc

Z lękiem i grozą patrzyli
jak Jezus obalał te drogocenna zapewnienia.

xxx

Czy katolicyzm ukradł Jezusa tak samo jak ukradł boże narodzenie czy imiona świętych? Chrystus Aryjczyk, Chrystus Kszatrija Ostrokołowy. Aryjska postać prasłowiańskiego światła. Bezimienny.

xxx


a tym rządzący światem cykliści wożą narkotyki i butelki po piwie.




aneks:

1o przykazań strzelca spadochronowego.

- Zen Gebote des Fallschirmjagers -


1. Jesteś wybrańcem Armii Niemieckiej.
2. Będziesz szukać walki i uczyć się wytrzymywać każdy rodzaj próby.
3. Bitwa powinna być dla Ciebie spełnieniem.
4. Dbaj o prawdziwą koleżeńskość, ponieważ dzięki pomocy twoich towarzyszy zwyciężysz lub umrzesz.
5. Strzeż się przed mówieniem. Nie bądź przekupny. Mężczyźni działają podczas gdy kobiety gadają. Gadanie może cię zaprowadzić do grobu.
6.Bądź spokojny i ostrożny, silny i zdecydowany. Odwaga i zachwyt dla ducha natarcia pozwoli ci zachować przewagę w natarciu (der Angriff ).
7. Najcenniejszą rzeczą wobec wroga jest amunicja. Ten kto strzela niepotrzebnie, po to tylko żeby się uspokoić, nie zasługuje na miano "strzelca spadochronowego".
8. Wtedy tylko odniesiesz zwycięstwo, jeżeli twoja broń będzie sprawna. Uważaj na to , aby dzialać według prawa: "Najpierw moja broń, a potem ja".
9.Musisz rozumieć sens każdego przedsięwzięcia, abyś mógł działać sampdzielnie, jeżeli polegnie twój  dowódca. Z wrogiem w otwartym polu walcz po rycersku, ale nie szczędź życia partyzanta.
10. Miej oczy otwarte. Bądź zwinny jak chart, wytrzymały jak skóra ,twardy jak stal, tylko wtedy będziesz ucieleśnieniem niemieckiego wojownika.


xxx


Gerede.

Trefaldi, wyznaje: „Cała moja gadanina jest negatywna, nie mogę powiedzieć nic pozytywnego. Istnieję tylko jako ruchoma projekcja na ekranie próżni bez dna”.


niedziela, 16 września 2012

Above as below




Mamy wszystko. Mamy rozważania o psalmach C.S.Lewisa i mamy aerodemonicznego medalistę w technikolorze.

Velotomia

Na początku chciałbym złożyć krótkie oświadczenie. Nie mam nic przeciwko tatuażom. Ładne są ładne i pewnego dnia za górami za lasami zrobię sobie jeden, okultystyczny symbol wyryty pod skórą.

VELOTOMIA.


Jakiś czas temu kolarz pierdolnął w dziecko nad czym garbi się dziś pół polski. To dobra okazja by Ci co chcieliby by kolarze ćwiczyli jedynie na specjalnych torach mogli wyartykułować swój głos. Jeżeliby oznaczał to że w Krakowie powstanie specjalny tor gdzie specjalni kolarze ćwiczyliby na specjalnych rowerach Swe specjalne dyscypliny to czemuby nie.

Naprawdę, jeżeli do tej pory nie widziałeś jeszcze tego nagrania gdzie dziecka wybiega przed kolarza w Toruniu przy ulicy o znaczącej nazwie - Mickiewicza,  jeżeli jedynym miejscem jaki odwiedzasz w sieci jest ten blog i nawet poczty nie sprawdzasz więc wiesz że bywa ona świątynią Pana, jeżeli nie widziałeś tego filmiku to możesz go obejrzeć.



Którą tutaj można zobaczyć na obrazku w czarnej pętli.

xxx

Nie chciałbym więc dalej dziubać prostych dyskusji w której zatraciła się żądną tematów zastępczych Polska. Zapytam tylko tak. Czy jeżeli jechałby ktoś samochodem bez prawa jazdy bo np. ktoś mu je odebrał za jazdę na rowerze po dwóch piwach, czyli w świetle prawa "nie powinno go tam być" , to wtedy też za zaistniały wypadek obwinialibyśmy go na zasadzie "że nie powinno go tam być"? Przecież to pierwszej wody gdybanie, najprostszy i zarazem najgorszy sposób na postawienie fałszywego dylematu. Co innego, jeżeliby np. ostrokołowiec pędził po szkolnych korytarzu albo galerii handlowej na pełnej piście i ktoś by mu wychodząc np. z Księgarni wszedł pod koła - to co innego. Wtedy faktycznie osoba wychodząca nie mogła pomyśleć że zaraz być może przetnę drogę rozpędzonemu pojazdowi więc lepiej się popatrzę.  Czy naprawdę ktoś myśli że dziecko które nie jest świadome tego że na ulicę się nie wbiega bez uprzedniego obadania czy coś nie jedzie, że to dziecko było doskonale zaznajomione  z tym że istnieje nakaz jazdy ścieżką rowerową, czego nie są do końca pewne najtęższe umysły krakowskich działaczy stowarzyszeń rowerowych i w oparciu o tą jednoznaczną wykładnię prawa rowerowego oparło swoje kalkulacje jakiekolwiek by nie były i się wpierdolił śmiało na ulicę? Ścieżka była po prawej czy po lewej stronie, zgodnie czy niezgodnie z kierunkiem jazdy rowerzysty? A czy był znak nakazujący jazdę, zakazujący ruchu rowerowego a jeżeli tak to po której stronie rowerzysty? A czy ścieżka nie kończyła się przypadkiem za 20m w nieoznakowanej czeluści z której kiedyś wyłoniła się prapista? I to dziecko, które nie wie że nie można ot tak wyskakiwać zza samochodu na jezdnię jeżeli chce się żyć miałoby doskonale wiedzieć że w tej oto sytuacji choć arcyskomplikowanej kompozycji prawnej którą ono jednak rozwikłało swoim szachowym umysłem dwunastoletniego Chrystusa który mógłby nas, miejskich rowerzystów nauczyć rozumieć co mają na myśli twórcy prawa nas dotyczącego, który jak Chrystus objaśniłby nam słowa psychopatycznego i okrutnego Jahwe - miałoby wiedzieć że przecież rowerzysta ma obowiązek jazdy po tej tam ścieżce więc teraz już można - hop? Jak Jahwe bowiem tworzący prawo żądają byśmy się odnaleźli w świecie sprzecznych zakazów. Więc mały anonimowy Chrystus by nam to wszystko wyjaśnił. I dlatego ten rowerzysta chciał go zabić.

I w to wierzą ci co spożywają ropę naftową jak komunię. Dla których piękniejszy niż dym z kadzielnicy na mszy trydenckiej jest stanie w korku jak w procesji i okadzanie naszego świata spalinami.

xxx

O tym jednak nic. Co ciekawe, zauważyliśmy że na 10 sekundzie filmu coś się oddziela od rowerzysty w momencie uderzenia głową o asfalt. Oddziela i sunie dalej, niezależnie, jakby człowiek był tylko jego chwilowym żywicielem którego może sobie ot tak zostawić, złamanego i uprzykrzonego i popierdolić jakby nigdy nic dalej.

I wtedy powstało pytanie czy ta jego dusza ważyła klasyczne 21 gramów czy miał lekką nawiercaną.

xxx

I niby takie żarty, ale w sumie można duszę nawiercić i znając was pewnie byłaby nadreprezentacja takich którym ten zabieg zaaaplikowanoby jeszcze przed pierwszą komunią z zalecenia pedagoga szkolnego a może nawet w łonie matki. Jeżeli można chrzcić dzieci jeszcze w łonie matki to co tam. Tu jest nawet dość dokładna instrukcja. hell yeah!

xxx

Więc czy jeżeliby już wszystko miał odpicowane i karbonowe taki fanatyk to czy na koniec uciąłby sobie kawałek duszy szpikulcem do lodu (przecież 6 gram jest warte wszystkiego) i ścigałby się na paraolimpiadach. Co z tego że w sprincie na torze nagle zapominałby pedałować. Nie rozumiałby przecież co w tym mogłoby być niepokojącego.


xxx

Lobotomie wykonywaliby serwicanci rowerowi bo gmeranie na oślec szpikulcem w mózgu mogliby wykonywać nawet fryzjerzy. Parktool zrobiły narzędzia.

xxx


 Potem to przeniknęłoby do hipsterstwa tak jak prastare święta bożego narodzenia przeniknąły do katolicyzmu i są odprawiane przez ludzi którzy nie rozumieją po co je odprawiają. Tak samo hipstersi którzy już są dokładnie zatauowani i zmodyfikowani cieleśnie jebnęliby sobie lobotomię. Na swój sposób to musi być ultra ciekawe jako doświadczenie. Byłyby podziemne salony bo przecież nie można legalnie kaleczyć. Stare zestawy do igieł na ebayu osiągnęłyby  dobrą cenę.

xxx

Ale czytałem że jeżeli mamy dwóch bokserów tak samo dobrych a jeden z nich czytałby Prousta to ten by wygrał. No ale kolarstwo jest mniej skomplikowane taktycznie niż boks. A niech to. Naprawdę chciałem na końcu dowieść że wcale nie opłacałoby się gmerać w mózgu ale sześć gram na podjeździe może decydować o złocie.

wtorek, 11 września 2012

dla jeszcze niewtajemniczonych

Zakładając że do grona czytelników mogły dołączyć świeże dusze zwabione obietnicą łatwego zbawienia przypomnijmy sobie kwestię "JP2 a ostre koło"...


niedziela, 9 września 2012

Książka i karabin

W ramach poszerzania pola walki otworzyliśmy mikroczytelnię. Po prawej stronie, zaraz pod Ostrokołowym lustrem Twardowskiego (w którym to nie należy się przeglądać!) znajdują się okładki dwóch na razie tekstów. Pierwszy to już dobrze znany tekst o zen i ostrym kole. Pisany siedem lat temu, może być nadal ciekawy jeżeli ktoś go nigdy nie czytał. A pod spodem nowość, ostateczne rozwiązanie kwestii mesjanizmu polskiego z pozycji psychodelicznej. Na okładce Hipster's Watcher. Dla ostrokołowych tropicieli własnego Dasein.Myślę że można nawet na tym skorzystać. Gdy już przyjdą nagłe wolty uczuc i eksplozje myśli w mózgu - będziemy przygotowani.

sobota, 8 września 2012

Czy Junger jeździł w alleycatach?

To dobre pytanie. Czy mógł mieć intuicję tego czym jest brakeless gonitwa na ostrych kołach przez miasto? Gdy człowiek gotowy jest na wszystko by zyskać ćwierć sekundy nad goniącym go widmem nudnego życia. By na moment urwać się z koła samemu sobie. Gdy o optymalny tor jazdy na zakrętach gra w nowojorską ruletkę z autami?  Gdybym wiedział co mi przyjdzie robić na alejkacie nigdy nie wyszedłbym z domu z rowerem. Trzeźwy.

Junger o alleycatach:

Dla ludzi ogarniętych chęcią wzbicia się czasem na skrzydłach upojenia ponad własne zahamowania, nie istnieje zasadnicza różnica między natarciem w walce, a uczuciem podniecenia w samym środku szampańskiej biesiady. Eskalacja życia, oszalały bieg krwi, nagłe wolty uczuć, eksplozje myśli w mózgu – oto forma bycia, która dochodzi tu do głosu.

Kolarstwo przełajowe a kwestia zbawienia

W dyskusji o nauczaniu religii w szkołach pojawiły się oczywiście głosi że chytrzy hedoniści nie chcą podjąć trudów i trosk życia chrześcijanina. Zauważyłem więc, że jeżeli ktoś naprawdę wierzy w Chrystusa to mu raczej wtedy trosk ubywa. Perspektywa obcowania w duszy z bóstwem jest pokrzepiająca szczególnie jeżeli naprawdę ma to miejsce. Szczególnie że to bóstwo twierdzi że wszystkie grzechy wziął na siebie i oto daje mi nowe życie i nowe serce. Żaden wyczyn hedonistyczny nie może się raczej równać z transpersonalnym uczuciem kosmicznej jedności. Ale co ja tam wiem. Zaraz pojawił się głos łatwy do przewidzenia:

W zachęcie Chrystusa, by kto chce go naśladować niech weźmie swój krzyż i idzie z nim, nie ma chyba zapowiedzi bezstroskości i brania przez Niego wszystkiego na siebie?

Wszyscy znamy orginał : 

(23!) "Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.

Ale wszyscy też znamy klasyczną egzegezę:  

Nieść swój krzyż to dzielić los z Panem Jezusem, to w słabości (prześladowanie, choroba itp.) być wiernym Bogu. W takiej sytuacji wydaje się, że tracimy życie, bo nas prześladują; tracimy pełnię życia, bo jesteśmy przygwożdżeni chorobą; tracimy szczęście. Jednak oddalenie się od Boga w takiej sytuacji spowoduje, że oddalimy się od Życia. Wierność Bogu gwarantuje nam życie. Po śmierci jest zmartwychwstanie.


 
W trosce o dusze czytelników Tygodnika Powszechnego odpowiadamy:

ja bym chciał tylko z mojej ultrapogańskiej perspektywy odnieść się do "brania swojego krzyża". Ja rozumiem że oficjalna wykładnia jest taka że trzeba tyrać z tym swoim krzyżem na codzień. Ale pomyślmy, przecież Chrystus zginął na krzyżu! Gdy "chodził po ziemi" to nie targał przecież krzyża ze sobą jak Obelix menhira. 


Z krzyżem odbył krótką lecz ciężką drogę po czym skonał by odrodzić się. Dla mnie jest to nader czytelna symbolika "odrodzenia poprzez śmierć" co można rozumieć na wiele sposobów. Głównie mówi się o śmierci "ego" tudzież haidegerowskiego "się" czyli "fałszywej tożsamości" mówiąc językiem psychologii. W takiej symbolicznej śmierci znanej od TYSIĄCLECI w kultach szamańskich chociażby jako formie inicjacji następuje odrodzenie osoby. Kto chce ocalić siebie - umrze. Dasein. Nie chcę tu się rozpisywać ale wystarczy chwilę pomyśleć by dostrzec że rozumienie "bierz swój krzyż i choć ze mną" naprawdę nie znaczy "tyraj z tym krzyżem codziennie niech ci będzie ciężko człowieku bo każdemu jest ciężko i tyraj tyraj aż padniesz" ale "bierz krzyż i choć ukrzyżujemy twoją starą tożsamość, zstąpisz do piekieł a po trzech dniach wstaniesz przebóstwiony z psychodeliczną poświatą jak Zorian Dołęga".  A przestroga przed próbami "ocalenia swojego życia" ma nas ostrzegać przed działaniami ego które chce zachować status quo.


Tutaj szybki cytat z Grofa, aby stała się jasność nad jasnościami w temacie nad tematami

Główną przeszkodą w tak rozumianym procesie zdrowienia jest opór ego, które dąży do obrony swojego ograniczonego obrazu siebie i własnego poglądu na świat, trzyma się znanego, a przeraża nieznanym i broni się przed spotęgowaniem emocjonalnego i fizycznego bólu. To właśnie uporczywy trud ego, zmierzający do zachowania status quo, zaburza spontaniczny proces zdrowienia i zamraża go w stosunkowo trwałe formy, które są nam znane jako objawy patologii. (Poza Mózg, śmierć i transcendencja w psychoterapii, Grof)


 Pomyślmy, czy śmierć ego może nastąpić w ultra-Über-tlenowym wysiłku jakie oferuje nam kolarstwo przełajowe? Czy zajdzie reakcja jak w alchemicznej retorcie i ołów zmieni się w złoto a tłuszcz w mięśnie? Czy karbonowe koło z szytką Dugasta pędzące przez prasłowiańskim błotem utajony las nie jest piękniejsze niż msza trydencka? Czy słowo cross które słyszymy w cyclocross ładnie skomponuje nam się z tym? :







Cóż, Arystoteles nic o tym nie pisał. Więc sprawdzimy to sami tej jesieni gdy pojedziemy mordować buddów kręcących się gdzieś na szczycie wykresu naszego tętna wysiłkowego. Topić ich będziemy w mleczanach. Nieść swój cross, budzić się z twarzą w prabłocie życia. A jak życie to erotyka, a jak erotyka, to porno. To teraz randomowego porno porcja:

 
  
 

Szamanizm syberyjski a oldskul truskul fixed gear

Jakiś czas temu dowiedziałem się że gdzieś na mitycznym wschodzie powiedzmy - syberyjskim, tradycyjni szamani postanowili uregulować swój status. Szamanizm ma tam tysiącletnie tradycje i spełnia ważną rolę, coś w rodzaju psychoterapii, kabaretu metafizycznego. Problemem okazała się fala pseudoszamanów którzy powodowani żądzą zysku (głównie) odstawiali szopkę, cepelię ze szkodą dla swoich "klientów" a także autentycznych szamanów. Więc powstał instytut mający w jakiś sposób sprawę organizować,chroniąc tradycję przed szkodliwą komercjalizacją. Coś jakby dbałość o to by oscypek był oscypkiem.



Jakoś skojarzyło mi się to z ostrym kołem. Może wtedy gdy czytałem kolejne hejty internetowe - tym razem na stronie dyskusji o filmie Premium Rush na Filmwebie.

-oby zawód kuriera rowerowego nie stał się po premierze filmu, balonem nadmuchanym przez reklamę i spragnione lansu  dzieciaki, które po wpływem inspiracji, zaczną interesować się ostrym kołem (fixed gear) i  tematyką kurierów rowerowych. Poza tym przewiduję wzrost liczby wypadków rowerowych w
ostatnim kwartale bieżącego roku...

-Nie tyle , że tak się stanie, co już tak się dzieje........oczywiście zwłaszcza na zachodzie, gdzie pseudo hipseterzy z bogatych domów, zmęczenie i znudzeni trudami życia postanawiają rzucić naukę ,i zostać;za psie pieniądze ;kurierami w "Njujoka"( mekce messengerów)........oczywiście nie odcinając się jednocześnie od kurak z pieniędzmi rodziców:D

Nieco spóźniona ta dyskusja o kilka lat. Ale jakoś nasunęła mi na myśl kwestię "udawanego szamaństwa"  syberyjskiego. Jest jakieś podobieństwo. Były czasy gdy ostre koło było hermetycznych zakonem. Adept znał każdego innego adepta. Sztuka ta była ezoteryczna i tajemnicza. W pewnym momencie rozpoczął się boom i ja nie wiem czy to dobrze czy to źle. Może gdyby nasza cywilizacja wyglądała inaczej to i ten boom by przebiegał w inny sposób. Jednak w naszym świecie pozoru całe legiony ruszyły by sprawiać pozór. Ja zaś byłem wtedy jedną nogą w świecie tajemnicy a drugą w świecie pozoru więc dobrze wiem o czym mówię. Gdy kończyła się era hermetycznego zakonu to w pewnym sensie kończył się jakiś świat. Tak jak dla naszych przodków prasłowian, gdy wsparci obcym mocarstwem misjonarze niszczyli świete miejsca, burzyli Arkonę a zaprowadzali porządek judeochrześcijańskiego pozoru to dla tamtych ludzi kończył się ich świat, gdy każda piasta i każda kierownica były Bogiem. 


piątek, 7 września 2012

Ostre koło a kwestia nauczania religi w szkole

By uciec od przyciężkawych tematów ostrokołowego racjonalizmu rozszerzymy nieco pole walki i nakreślimy pewne tło na którym funkcjonujemy my, my jako diabły.

Tygodnik Powszechny pyta: Zrozumienie języka religijnych symboli jest możliwe tylko w kontekście duchowego doświadczenia, a czasami polega wręcz na „wejściu” w jego przestrzeń. Czy w szkole jest zatem miejsce na katechezę?

My, między ostrym podjazdem a hejtowaniem hipsterstwa z pozycji utlrasecesyjnego prasłowiańsko faszystkowskiego ostrego koła krakowskiego odpowiadamy z całą butą na jaką nas stać w tym momencie:


już prędzej powinni np. czytać Niesamowitą Słowiańszczyznę w szkole. Symbolika chrześcijańska została narzucona siłą i ostatnie czego trzeba to by dzieci w duchowym doświadczeniu miały ją pojmować na ocenę. Mamy swoją własną, mamy Słowackiego , Mickiewicza i mandragorę. Duchowe doświadczenie tak się składa jest słabo dostępne na gruncie symboliki judeochrześcijańskiej bo jest ona ufundowana na kolonialnym podboju słowiańszczyzny a to siedzi w naszej podświadomości, w "bezwiednej tradycji" czy się chce czy nie. Ciemna ukryta strona naszej duszy jest ultrapogańska i słabo się z nią kontaktować za pomocą bliskowschodnich guseł. Oczywiście wie o tym tylko ten kto porzucił chrześcijaństwo i spróbował bo zrozumienie tego jest możliwe tylko na gruncie "duchowego doświadczenia" uzyskiwanego za pomocą technik bluźnierczych i zakazanych przez Kościół. To prawie jak wyprawa na ciemną stronę episteme a oczywiście episteme nie jest okrągła tylko płaska a kto się wypuści za daleko spadnie w bezdenną czeluść gdzie żyją potwory. Taka jest zdaje się nauka Kościoła. Czy na lekcjach religii uczeń dowie się o takiej koncepcji że Jahwe jest złym bogiem, zwodzicielem a Lucyfer to niosący światło Prometeusz, Swarożyc który miał nas uwolnić? Albo że Chrystus przyszedł by uwolnić nas od Jahwe, bo Bóg Ojciec i Jahwe to dwa odmienne nietożsame zjawiska? By tak pozostać tylko na gruncie dylematów mitologii żydowskiej którymi można by poruszyć myślenie uczniów. Pozdrawiam.

xxx

wydział autodywersji bloga oznajmia założenie ramki z cytatem na pasku po prawej stronie ekrany. Pełni rolę czarnego lustra Dr. Twardowskiego które znajduje się dziś w zakrystii kościoła parafialnego w Węgrowie. Lustro od zawsze cieszyło się złą sławą i wierzono że nie należy w nim przeglądać. 

 

czwartek, 6 września 2012

Pan zabiera młodym ludziom marzenia

Badania prowadzone w 2004 roku wykazały, że u biegaczy i rowerzystów, którzy ćwiczyli z umiarkowaną intensywnością w długim okresie*, następuje duży wzrost poziomu anandamidu. Skłania to badaczy do poglądu, że wydzielający się podczas wysiłku anandamid może wywoływać odurzenie kannabinoidowe.

*(70-80% tętna maksymalnego przez ok. 45 min)

Tytuł postu pochodzi z wypowiedzi Ziobry o marijuanie do Palikota w programie Lisa.  Dziwnym trafem mógłby być równie dobrze cytatem ze Starego Testamentu. Np wersem z psalmu.

Pan zabiera młodym ludziom marzenia


xxx


wtorek, 4 września 2012

Hipsters Apokalipsa




z katalogu pewnej firmy produkującej aparaty który przypadkiem znalazłem w tesko w wakacje. Nawet całkiem niezły rower. I tak uważam że to co się dzieje wskazuje na to że ktoś kiedyś zrobił Bogu lobotomię. Rozbił go na dobro i zło, na wschód i zachód. Jakby nie mogło być dobrego zła i złego dobra. Jakby idąc na zachód nie dotarłbyś w końcu na wschód. Jakby Edyp mógł cokolwiek zrobić by nie być Edypem. Przecież nawet nie wiedział kim był jego ojciec. A potem jakiś okultysta, może sam Adam Mickiewicz rozpędził się w staraniach i niechcący wygrał. I dziś Duch Dziejów siedzi z tępym wyrazem oczu  wąchając własne pierdy co my widzimy tu na ziemi jako hipsters apokalipsę. A tanie cyfrówki są znakiem tej niekończącej się epoki. Weź więc swoje ostre, wyjedź  w noc ciemną na najwyższą górę i módl się żarliwie o gwiezdne myśliwce prapolaków od Szukalskiego. Z takiego właśnie rozbitego pojazdu pochodził amulet Appoloniusza. Idź idź, poszukaj. Rower rzuć na ulicę, horda hipstersów która ścigała ciebie całe życie rzuci się by rozebrać go na części na moment zapominając o natręctwie pogoni. Będą grali hajpowymi koścmi na ajfonie o twoje piasty i stery. To da ci trochę czasu na bezpieczną ucieczkę. Wsadź wtedy łapę w wapień oksfordzki na którym rośnie Wawel. Wysuń dłoń tak daleko jak możesz w zimny przyjemny starożytny mrok. Ta szczelina jest długa i sięga daleko.  Wpychaj swą pięść głęboko tak jak widziałeś to na filmach z Sashą Grey.  Zrób więc  tej skale ostry fisting po łokieć i dalej. Wsadź do środka głowę, coś jest coś, zdaje się być . Więc dalej i mocniej- krąg po kręgu od szyi przez lędźwia które już nigdy cię nie zabolą aż po ostatnią pamiątkę o tym że kiedyś byłeś rybą i udało ci się  awansować.   Z zapałem przeciskaj się przez prastarą skałę jak małe dziecko które pierwszy raz zakłada samodzielnie koszulkę przez głowę.  Daj z siebie wszystko aż po ostatni oddech i myśl jeszcze młodą i już.

poniedziałek, 3 września 2012

Dryg

Istnieje takie zjawisko, że na ostrym kole dobrze poruszać się we mgle. Jakoś inaczej się jedzie, inaczej znaczy lepiej. Multikulti sprawdza się wtedy gdy wtorek się różni od niedzieli i to jest dobre, jak widać. Może zachodzi jakieś mikrosmarowanie, cząsteczki wody w powietrzu pokrywają elementy ruchome i mamy napęd pracujący w kąpieli mgielnej? Te same powietrze którymi nabijam opony filtruję w płucach które w poważnej mgle stają się skrzelami, Kraków staje się w przeklętą osadę rybacką Innsmouth a wtorek - dniem bardzo dziwnym i niepodobnym już  do ostatniej niedzieli. Wszystko mnie to wzrusza ale szybko zapominam, czasem zachodzi ta rzadka koniunkcja ale  potem dla równowagi kolejne tysiące lat czytania BajkBordu w toalecie. Artykułów które mnie nie interesują o rowerach których nigdy sobie nie kupię. Gdybym jeździł na polo, życie byłoby o promil ciekawsze. Zawsze tak myślałem dopóki nie pojechałem. Teraz brzydzę się bike polo tak jak Lovecraft brzydził się mieszańcami ras ludzkich. Z uporczywej tęsknoty za "naszym czasem" którego już nie ma, z tępego sentymentu za klimatem Freikorpsu, za dziadziem - branderburczykiem ostrokołowości który pewnie pykałby w ostre koło ale nie pykał i takim będę go już zawsze pamiętał. Za Lombardzkim Ochotniczym Batalionem Cyklistów w którego szeregach pierwszy proch wąchał Marinetti z kolegami. Za trzęsieniem księżyca. Za Wielką Wojną. Za książkami Verne których nigdy nie czytałem i nigdy już nie przeczytam i trzeba mi czekać na kolejne wcielenie. Mieć pięć lat i leżeć w łóżku przed zaśnieciem i  czytać. I patrzeć jak migoczą te wszystkie światełka jak w startującym samolocie, jak startują silniki. Jak wzrasta ciąg i rośnie ekscytacja podróżą w nieznane. Wszechświat rowerowy się rozszerza - i w tych rzadkich momentach gdy ogarniam umysłem jego ogrom i lubieżne bogactwo form - przeraża mnie on. Zbyt dużo tego, wycie i zdegenerowane popisy na trick trackach przyprawiają mnie o torsje. Zniesmaczony strzelę sobie w głowę jak Witkacy gdyby komuś udało się wykonać wniebowstąpienie z barspinem na ostrym.

xxx





środa, 4 lipca 2012

Hipster Watcher Weles




hipsters waczer.
xxx

gdy patrzę wstecz, na pięć na dziesięć nimut wstecz
i ta moja najbliższa historia gdy ją sobie opowiadam
to opowieść o bohaterze literatury dziwnej grozy
wydukanej przez samotnika z Providence.
ciągle ciągle na tle tajemnicy
zawsze o jeden jedyny ostatni krok ale za nią
a ona zawsze o krok go ubiega .
ja wpadam do pokoju
a ktoś sekundę temu wyskoczył przez okno
firany zasłony
dziwne przedmioty w nieładzie
itd.
tajne wiadomości w zupie mlecznej
twoje imię w układach gwiazd na niebie

xxx

co ja robiłem, co ja piszę, co ja miałem?

środa, 27 czerwca 2012

Słowa Partii

Zobaczyłem ostatnio taki twór, ostre koło wyprodukowane przez tanią sieć odzieżową. Maciej Olej zwróci mi uwagę że Jaka piekna w tym ironia: rower, który jest kompletnym zaprzeczeniem idei składania samodzielnie roweru, dobierania starannie samemu części, który kupuje się już gotowy w rożnych opakowaniach, nazywa się Create. A mi w tym momencie przyszedł Orwell do głowy slogan Partii z powieści Rok 1984. 

Wojna to pokój.
Wolność to niewola.
Ignorancja to siła.  

A wieczorem  z odrazą pomyślałem o psychopatycznym Jahwe. Tym pustynnym demonie który na kartach biblii mordował chętnie, zabawiał się okrutnie Hiobem, kazał Abrahamowi zabić Izaaka ot tak by coś sprawdzić (jakby tego nie wiedział). Miał też swoją "rasę panów" (Naród Wybrany) idącą do "przestrzeni życiowej" (Ziemia Obiecana). Mieli nawet Wunderwaffe (trąby Jerycha, ogień z nieba) A  koniec końców to straszliwe "nie wódź nas na pokuszenie".  Brzmi niepokojąco? I ten straszliwy plugawy Jahwe został nam sprzedany jako krynica miłosierdzia, bóg miłości, najczulszy ojciec nas wszystkich.  I jakoś ten nieszczęsny rower Create, książka Orwella i plugawy Jahwe ułożyły się na moment w myślokształt którego znaczenia nie musiałem się nawet domyślać. Morał już wyraźnie wisiał w powietrzu gdy ja jak zwykle depnąłem i w ostatnim momencie odjechałem zostawiając myślenie daleko w tyle.

xxx

Dwutorowo


niedziela, 24 czerwca 2012

Weles


Weles - prasłowiański bóg magji, poezji. Władca zaświatów. Taki trochę diabeł. Jego czciciele wpadają w szał ostrokołowy i zrywają mięśnie na dziwnych przełajach.

środa, 20 czerwca 2012

niedziela, 17 czerwca 2012

zamykamy otwieramy

z okazji zamknięcia szymonbike'a uchylamy wrota krypty w której straszą prasłowiańskie bóstwa ostrokołowego faszyzmu. do czasu powrotu autora blog pełni funkcję muzealną. nie dotykać, nie połykać. zgasić za sobą światło.

Moim Moim


W cichym hołdzie moim towarzyszom późnodziecięcych lat.