wtorek, 31 grudnia 2013

Bike Lane of Lonely Wolf

Sam Houser  to inspirująca postać.



Wyobraźcie sobie gościa który uwielbia jeździć na rowerze a przy okazji właśnie wydał kolejną odsłonę GTA na którą akurat czekał cały świat. Tak. Teraz ma trochę czasu by pojeździć na którymś ze swoich rowerów. Albo może złożyć zupełnie nową maszynę. Ma ich już dużo ale nikt mu tego nie powie. Uwielbia jeździć. Co z tego że akurat jest zima a Most Brookliński pokryty jest śniegiem. Tak że musi go przebyć na piechotę z rowerem na plecach. W końcu od czegoś są te handmejdowe przełaje z karbonowymi kołami, tak poręcznymi do noszenia.


I do this 365 days a year," he says. "Sometimes the snow's so deep I have to carry my bike over the bridge. But every day, every day." 

Sam bardzo nie lubi ludzi. To znaczy może i ich lubi ale nie lubi kontaktu z nimi. Unika ich na korytarzach. Trudno go złapać. Zapomnij o telefonie. Taki jest Sam. Jeździ tylko na tym swoim rowerze i robi kolejne odsłony tej swojej gry. Wiesz co. W sumie go rozumiem. Gdy byłem nastolatkiem, gdy byłem w tym głupim wieku też nie lubiłem kontaktu z ludźmi. To było jakieś zaburzenie osobowości które nie do końca rozumiem, nie do końca mi przeszło. Ale w pewnym momencie odkryłem rower a potem ostre koło. Rower był fajny. Nie musiałeś z nikim gadać. Wsiadałeś i jechałeś, w bańce niezależności, samostanowienia. Sam sobie ramą, korbami i sterem. Był taki czas że nie spotkałem nikogo kto by jeździł na ostrym kole. A szukałem długo i uparcie. Można było poczuć się jak pustelnik. Jak Chrystus na pustyni. Albo Bodhidarma w miejscu zwanym Młody Las


Ciekawe jakby świat wyglądał gdyby wtedy ten patriarcha buddyzmu mógł dostać od Cesarza Chin tytanową przełajówkę na karbonowych kołach. Stworzyłby zakon gdzie adepci wbiegaliby po schodach z rowerem na plecach trzysta razy dziennie? Zamiast mierników watów mieliby przy korbach dzwoneczki sygnalizujące przepływ subtelnej pankosmicznej energii Chi?



1 komentarz: