czwartek, 5 grudnia 2013

10 zasad - Jak złożyć idealny rower







Pojechałem dziś na Boja. Usiadłem i dyskretnie wchłaniałem promieniowanie czystej ostrokołowości. Postałem tam chwilę po czym odepchnąłem się SIDI TAJMEM od pomnika i pożeglowałem w stronę rzeki. Podłożyłem sobie muzykę pod bieg myśli jadę. 



Jak żyd. Żydzi z opowieści lubili takie pytania których odpowiedzi kończyły się konkluzją typu w 

                                 lato jest gorąco bo całą zimę w piecu palą. 

I ta wielka żydowska mądrość uczy nas dziś skąd się w lecie smog w Krakowie bierze.

A moje pytanie brzmiało tak. Jak to jest że tylu ludzi buduje rowery a tylko niektóre są piękne? Chciałeś dobrze a znów jest to nie to? Wyłożyłeś cały pieniądz na MASHA, karbony i mootsy i ciągle masz taczkę nie rower? Tylu się stara ale ci którym się udaje osiągają to bez cienia trudu. Oto ironia tłumu.

Czasem ktoś spróbuje napisać kilka reguł które miałyby niezawodnie prowadzić do osiągnięcia roweru pięknego. Różne śmieszne zbiory zaasd. Taki dekalog szybko staje się szyderczą parodią samego siebie. Koślawym kodeksem.

Pisanie takich poradników jest próba kradzieży ognia od bogów. Jak budowa wieży Babel. Piękno się broni samo, jest hermetyczne. Miesza nam języki i wyjada wątrobę.  Pod tym względem jest to bardzo podobne do poszukiwań #TFR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz