czwartek, 22 sierpnia 2013

Proste sposoby na nieśmiertelność

-Tato tato, ja nie chcę do zoo
-Tato tato tato, ale ja naprawdę nie chcę do zoo
-Nie gadaj  gówniarzu tylko pedałuj

Goethe, Król Olch. Tłumaczenie - Duch Ducze.

*Jeżeli przypadkiem czyta nas ktoś kto nie zjeździł doszczętnie Krakowa na rowerze to Zoo jest jednym z najpoważniejszych dostępnych podjazdów w okolicy.

 Góry są archetypowe. Wysiłek jaki kolarz wkłada w podjazd, prana która ulatuje ze spalonych cząsteczek makaronu w hucie umięśnionego uda. Jakieś alchemiczne bla bla bla. Symboliczny proces w którym śmiertelnik pragnie dogonić archetyp. Dogonić albo tutaj raczej wdrapać się na górę jak dyszący samiec na swoją czworonożną narzeczoną . W folklorze europejskim takie próby ilustrowano w bajce o garnku złota na końcu tęczy. W innej tradycji była to opowieść o próbie wzniesienia wielkiej wieży, tak wielkiej by dosięgnąć archetypu. Ale trzymajmy się może Europy, tęczy i garnka ze złotem.  Wiecie, to jest śmieszne ale rower to taki magiczny przyrząd na którym naprawdę można dogonić tęcze i zgarnąć to całe złoto. To je dopiero ironia, hipstersie.


Dla niego trud już skończony.

 Góry są archetypowe tak samo jak cycki. Czy dlatego że jedne przypominają drugie? A może to i to kojarzy nam się z czymś czego nie już pamiętamy ale jeszcze przeczuwamy? Czasem zaskakujące emocje które przeżywam gdy myślę o podjazdach nie znajdują prostego wytłumaczenia.

 

 Dzieci - tak się mówi - są naszą nieśmiertelnością. Ja złapałem się na tym że kiedyś myślałem tak o rowerze. Że gdy oddam się mej pasji ostrokołowej to nic złego mi  się nie stanie. Ominą mnie wszystkie choroby, osiągnę nieśmiertelność jak taoistyczny mędrzec. Oczywiście nie myślałem tak świadomie ale gdzieś tam było drobnym drukiem ukryte takie założenie. Kto je tam włożył?

Dziś mój syn, to zdrowe aryjskie szczenię - wdał się w dyskusję o śmierci. Oczywiście te piękne są rozmowy gdy partnerem jest trzylatek ale to już przecież wiecie. Oszczędzę wam wprowadzenia, wskakujemy od razu w samo serce akcji.

-babcia-  wiesz, ludzie gdy są starzy to już ich tak wszystko boli że już nie chcą żyć i wtedy umierają.
 -mama- a pamiętasz Jerzego? Kolega taty, ma telewizor i dużo rowerów, pamiętasz? Chodziliście do niego z tatą. Pan Jerzy już ma swoje lata a wcale nie jest jak jakiś stary dziadek! Jeździ na szosę, jest pełen Życia.

(tu pauza, Franio myśli)

-zdrowe aryjskie szczenię-to wiesz mamo, to ja nigdy nie będę stary bo mam dwa rowery! Jeden w Krakowie bez pedałów a drugi tu u dziadków z pedałami. A dziadek jest stary bo jeździ samochodem i nie ma roweru.

Proste? Proste. Cenna lekcja życiowa. A na dowód - tutaj oto, wiecznie młody ciśnie podjazd pod Diabelski Most od Zaścianka. Bez sponsorów, bez karbonu, jak zwierzęta.


2 komentarze:

  1. aaaaa zabierasz Franka do Jerzego! Słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko indeed. Oglądamy z Jerzym Pingwiny z Magadaskaru i Franek kręci wolnobiegami.

    OdpowiedzUsuń