Mam taką obserwację, ale pozwólcie że wpierw zapalę papierosa i spojrzę ja w niebo jakbym sprawdzał fejsbuka.
Już. Więc ostatnio pomyślało mi się o Aborygenach. Dzielni mieszkańcy Australii bardzo długo byli klasyfikowani jako zwierzęta. Jakoś dopiero w połowie XX wieku zostali wykreśleni z listy fauny i flory. No, taka sytuacja.
Mam takie uczucie, że przedchrześcijańskie wierzenia Europy traktowane są podobnie. Kupuję Tygodnik Powszechny gdzie intelektualiści rozwodzą się nad głębokim sensem ukrytym ponoć w starych semickich opowieściach. Księga Hioba - aj, jakie to głębokie. Mit o gadającym wężu - niemalże prawda historyczna. Tymczasem nasze własne mity w najlepszym przypadku są traktowane jako ciekawostka literacka. Dlaczego wiara w Odyna ma w czymś ustępować oklepanym opowieściom o Jahwe? Czy to jest jakoś podobne do przykrej sytuacji Aborygenów którzy ze swoim bogatym życiem duchowym, śmiem twierdzić że ciekawszym niż egzaltacje redaktorów pism katolickich, zostali wpisani jako jedynie kolejny gatunek śmierdzącej małpy?
Lubię tak sobie przykładać różne rzeczy i patrzeć jak pasują. Takie ostre koło. Były przecież takie czasy, jeszcze niedawno gdy części torowe były poszukiwane jak skarby. Taki powiedzmy - ekwiwalent XIX wieku. Dżentelmeni wyruszali na poszukiwania. Plądrowali egipskie grobowce (albo kluby kolarskie w małych miejscowościach). Pojawiały się przedmioty kultu.
Potem - ruszyła produkcja na Tajwanie. Piasta już nie torowa ale ostrokołowa wjechała tysiącami na rynek. Wiecie o czym mówię. Mógłbym tu wrzucić trochę zdjęć kolorowych rowerów ale nie chciałbym przypadkiem kogoś obrazić bo nie o to mi chodzi. Widzę to trochę jak plastikowe matki boskie sprzedawane w sklepach z dewocjonaliami. Tanie ramy niby torowe i takież same korby. Pojawiły się rzesze naciągaczy i szarlatanów oferujących świetne ramy na ostre koło (znane wcześniej jako ukrainy). Ciekawa dynamika. Pewnie w grę wchodziły dokładnie te same prawa ludzkiej psychiki. Kup pan cudowny kamyk. Ale z drugiej strony. Dobry cudowny kamyk nie jest zły.
Konfrontowanie kultury Aborygenów z redaktorami pism katolickich w pl zawsze wyjdzie na korzyść Aborygenów. Figurka JPII z bazaru a torowa piasta- podobnie. Papież w tym wydaniu przegrywa. Jakkolwiek uwielbiam czytać Twojego bloga, tak niczem Michał Archanioł krzykną "Któż jak Bóg". Pojedynki zdają się być z góry obliczone na wymierzenie ciosu katolskiej tandecie. W najlżejszym wydaniu- skłaniają do refleksji. Z szyderstwem bywa różnie, z reguły na na jego końcu czai się zgorzknienie. A ze zgorzkniałymi źle się przebywa. A może zostawić już dywagacje na temat bazaru, a szukać sedna. Szukać miejsca, w którym Ducha (Św., nie Duce) można brać garściami, aż się kolana uginają, wypieki z twarzy nie schodzą, cukierki lecą z nieba a na końcu tej drogi czai się cud ?
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję, faktycznie naszym głównym celem jest potykanie się z Najwyższym. Nie jestem jednak pewien czy nasze poprzednie śmiałe próby nie skończyły się upadkiem pewnego samolotu i ogólnopolską gorączką mesjanistyczną, właściwie - zombie mesjanizmem. Bo Maria Janion przecież ogłosiła śmierć paradygmatu mesjanistycznego. A ona jednak zdaje się coś wiedzieć. Chwilowo więc zachowujemy ostrożność, tak bardzo jak bardzo tylko ostrokołowiec opętany Pistą jest w stanie. Chociaż patrząc na dzisiejszy rząd faktycznie, pora zabrać się do roboty i budzić te tako zwane Duchy.
OdpowiedzUsuń