poniedziałek, 23 marca 2009

Sokrates Hegel Fakt

czyli pytanie o pochodzenie zła.

zło - niewiedza czy poprostu zły gust? no albo jedno albo drugie.


to zastanawiające. głoszenie poglądów faszystowskich jest zakazane, karane, podczas gdy jawne psucie ducha za złotówke, te mentalne E666 sypie się z kiosków i oczu klasy podjudzanej.

xx

pisanie jest funkcją czytania
ale pisanie jest też funckją chodzenia w deszczu

xx

nasuwa mi się znowu i znowu takie porównanie z obrony sokratesa.

gdyby postawić przed trybunałem dzieci kucharza i cukiernika. pierwszy z wachlarzem jarzyn, biegły w dietetyce - a drugi z koszami słodyczy. i kazać dzieciom osądzić który ma ich żywić a który ma iść w pizdu, może nawet na szafot. to coby dzieci wybrały i z jakim skutkiem dla samych siebie?

i to jest bardzo ładna parabola. bardzo pożyteczna do patrzenia w świat.

xx

gdy ktoś jest naprawde zły nie czyta faktu. ludzie naprawde zli słuchają świetlickiego i chłoną złych poetów. czytelnicy faktu to dzieci z opowieści platona.

(w radiu maryja kiedyś powiedzieli że demoniczność, biesowatość - to inteligencja pozbawiona miłości . i bardzo ładnie powiedzieli bo tam też czasem ładnie mówią, częściej niz sie nam wydaje)

jak się dzieci nauczy jeść słone to będą solić wszystko, chorować po latach na serce i nie znać smaków świata. wiadomo że solenie to kwestia nawyku, który zresztą bardzo łatwo wykorzenić bo sól nie ma egzystencjalnego ciężaru kawy i papierosów o wódce milcząc.

niemniej dziecko przyuczone do czerpania rozkoszy ze słoności w żywieniu będzie konsekwentne, ale przy tym w miare niewinne. to jeszcze nie jest to co nazywamy złem. czytelnicy faktu są niewinni, jakkolwiek postępują niepraktycznie. chyba nie można tu mówić o wolności woli.

i czytelników faktu ktoś za młodego nauczył czerpania ekstazy z taplania się w samozwrotnych obelgach, pomówieniach, podejrzliwości. może ich matki przechodził dreszcz podniecenia gdy mówiły zle o sąsiadkach lub ojciec czuł że żyje dopiero wygłaszając zdania typu "każdy jest kurwą" "nikomu nie można wierzyć" albo "my to w życiu nic nie osiągniemy". bo też tak jest że gdy człowiek traci zainteresowanie własnym życiem wtedy dzieją sie takie rzeczy. i teraz się żywią tym styropianem duchowym, by za jakiś czas zapaść na beznadzieje i nieufność czytelnicy faktu.

xx

generalnie to jest jak dieta fastfoodowa. złe nawyki. wątpie by na czele faktu stał szatan. raczej jakiś smutas który sie masturbuje obserwując swoje konto w embanku.

2 komentarze:

  1. kurcze... weekendy są dla mnie zupełnie oderwane od rzeczywistości, jakbym był w innym świecie w którym czas biegnie dużo wolniej ale i tak zbyt szybko... a później przychodzi poniedziałek w którym następuje zajebiście brutalne zderzenie z realnym światem, jakbym mnie w środku nocy oblano wiadrem cholernie zimnej wody i kazano wyrecytować zasadę działania tranzystora unipolarnego. np. w piątek, sobotę i niedzielę byłem na WROstro we Wrocławiu, trwało to dla mnie jak tydzień chociaż i tak skończyło się zbyt szybko a później w poniedziałek czułem się jak w zupełnie innym świecie gdzie czas zatrzymał się, gdy wsiadłem do pociągu do Wrocławia i uruchomił znów gdy z niego wyszedłem taka dziura czasoprzestrzenna.
    Chciałem się tym z kimś podzielić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo dziękuje. tak trzeba tego więcej, a że czas działa tak a nie inaczej to tylko pochwała turystyki. ave

    OdpowiedzUsuń