sobota, 7 marca 2009

prowadzanie roweru a kwestia świata

jakiś czasu temu, rok temu dla perwersyjnej wyrafinowanej uciechy zacząłem grzebać w śmietnikach.

ludzie wyrzucają mase rzeczy ,sami wiecie. kiedyś przekopując zbiornik z gruzem w biały dzień znalazłem kilka gazet rowerowych ,w jednej testy gotowych kół szosowych a potem magazyn przeszedł w ręce dalej i dalej. to była wtedy doskonała rozrywka gdy zmęczony konopią uświadamiałem sobie siebie na ławce w nocy i trzeba było coś zrobić, coś szybko znaleść odkryć bo inaczej następiłby nieunikniony odwrót w pościele a to byłoby przyznaniem się, do pewnej, porażki. w Londynie jeszcze bardziej udoskonaliłem subtelną sztuke grzebania w śmietnikach i tak bawiłem się dobrze na oczach zubożałej duchowo burżuazji.
dziś na widok śmietnika włączył mi się słowotok i ożywiłem wspomnienia tamtego czasu. a pote, już wieczorem, Artur Andrus w telewizorze mówił kawały.

ten sam pan na fali szkla kontaktowego mowil kiedys o prowadzaniu rowerów,że prowadza rower po miescie i zaczęly się żarty że o co może chodzić. to taki sposób zycia że idziesz z rowerem zamiast z nim jechac. w Krakowie kiedys byla taka opcja, gdy nie bylo portali randkowych ani esemesów, ze jak panna w domu za długo byla bez męża to mama brała córke pod ręke w niedziele po mszy i szły na planty. i tam mama oprowadzała córuś jak konia po wybiegu i ewentualne smutasy mogły podbić, zagadać, złożyć odpowiednią, rozsądną oferte matrymonialną.
jakoś po latach ewolucji stanęło na tym że artur andrus prowadzi rower i nawet nie chce go sprzedać. robi to raczej dla wyrafinowanej przyjemnosci robienia rzeczy pozornie absurdalnej, nie potrzebnej, chybionej i nieekonomicznej. bo gdy czlowiek robi cos wbrew złotemu rozsadkowi , wtedy to najwiecej czuje wolność własną (jest że buk kocha przekraczających granice)czasem szczypiemy się, czasem inne rzeczy. a to jest takie szczypanie sie w wolność własną. noszenie koszul na lewą strone.
oczywiscie pojawia się temat rzeka lansu


(bo skąd wiedzieć czy ten ktoś z zielonym kapeluszem akurat się nie lansuje) niestety lans jest pojęciem relatywnym, lansu nie rozpoznasz od zewnątrz, tylko od wewnątrz. a najdotkliwiej boli lans własny. z reguły lans własny boli gdy wydaje się że widzimy lans u innych. myśle ze to pojęcie mylne użycie może działac jako ta reakcja społeczna na zmiany, gdy odrzuca się to co nowe jako zagrażające, taki stary dobry hamulec społeczny.
wogóle to jest tak że wszystko się łączy i nakłada. i osoba jako osoba jest chyba całoscią i nasz stosunek do świata jest taki sam zawsze tylko wyraża sie na różnych polach. to mówiąc, to malujac, to robiąc rower. w zasadzie wszystko traktujemy tak samo. dlatego to co rozumiemy jako lans urasta do rangi niedorozwoju duchowego, upośledzenia przeżywania. Jest czymś jak skrzywienie kręgosłupa, jak choroba. nie można mieć do kogoś pretensji że jest niedorozwinięty. tym bardziej że nikt nie wie co to własciwie ma znaczyć w tym przypadku.
więc wracając do zachowań niestandardowych i prowadzenia roweru na piechote. kiedys na portalu spolecznosciowym rozpetala sie wymiana zdac na temat jakiegos przechodnia z wylansowanych rowerem i uczestnicy zaczeli projetkowac swoje lęki i złe cechy na biedaka. cóż to za wina że ktos ma brzydki rower? ktoś kto zaczyna swoją przygode z ostrym jest jak męzczyzna który cale zycie przeżył bez kontaktu z kobietami i nagle, nagle ósmego marca wchodzi w nasz codzienny świat. to normalne ze na początku jego gust jest oszalały i niespójny. że jego uwage zwracają kwestie krzykliwe, to jakaś cecha naszego mózgu.
a prowadzenie roweru to wiele powodów. można np szukac przyjaciół ostrokołowców bo jak wiadomo przeżywanie rzeczy wśród ludzi jest wspaniałe, dlatego orgazm w samotności to co innego niż orgazm w parze, na tym polega magia. dlatego lubimy kino i teatr, dlatego tłum linczuje niewinnego. bo lubimy przeżywać w tłumie. sam chodziłem po tym mieście z rowerem rok by spotkać mi Podobnego, wogóle wszyscy chodzimy szukając sobie podobnych, jak Gombrowicz to ujął w Kosmosie "swój do swego po swoje" i ta magia z którą pijacy wyszukują sie spojrzeniem na ulicy choćby dzielił ich świat zewnętrzny. to jest magnetyzm, to jest miłośc. nic więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz