Zjarano tęczę w Warszawie. Winna bycia symbolem LGBT. Odezwali więc się jacyś Rodzimowiercy (których na szczęście i tak nikt nie słyszy) że tęcza to prastary symbol czegoś tam i należy do nich. Bo Tęcza jest rodzimowierczym symbolem drogi od Jawi do Prawi . I teraz jeszcze czekam na oficjalną konferencję prasową UCI i zastrzeżenie tego symbolu dla mistrzów świata na szosie czy torze. Czy w błocie. Albo połączyć to wszystko. Uzyskamy multiseksualny rodzimowierczy oddział zawodowych kolarzy. W błocie. A nazwiemy go KS Tęcza. I łubudubu łubudubu niech nam żyje. Powiadam.
Habemus Prezes!
W związku ze świętem jakie ostatnio obchodziliśmy pojawiło się kilka kwestii. Takich ściśle związanych z ostrokołowym mesjanizmem. Co jakiś czas będziesz mógł tu znaleźć krótkie notki na ten temat. Na przykład takie:
Kiedyś szukałem dobrego miejsca z którego można by spojrzeć na historię Polski i zobaczyć w niej sens. Wybór na rynku idei był mniej więcej taki jak wybór między PIS a PO. Dwa masowo produkowane światopoglądy dla standaryzowanego odbiorcy. Czyli opcja pierwsza - tylko pod tym krzyżem my ordynansi Maryi itd. Druga to pogoń za zmyśloną Europą, kosmopolityzm. Jednym słowem - Droga Leminga.
To było wtedy jak wybór pomiędzy Szosą a MTB. Wybrałem Ostre Koło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz