niedziela, 14 listopada 2010

Risajp

Ciągle tu czytacie że gdzieś jeździmy jeździmy jeździmy pod górę w dół, maszerujemy, ustalamy różne wielkie rzeczy nieraz poważne a mózg jak wiadomo pożera olbrzymie ilości naszej glukozy (stąd przesąd że intelektualiści są raczej szczupłej budowy ciała) a jeszcze musi starczyć dla mięśni kręcących korbami a gdy już zatrzymujemy się na szczycie świata by urządzić se małe le tabula bibuła to potrzebne są palce pewne a nie neurowody nadżarte głodem. 

Dużo jest różnych paradygmatów kultury fizycznej. My zaczynamy od zadziwiającej konstatacji że ciało z duchem współbrzmi w niewiadomy sposób (Szestow by coś tu powiedział). Dalej - każdy snuje swoją opowieść. Jeden powie że aminokwasy w łańcucach peptydowych tańczą taniec życia, inny że on ma peptydy w nosie i w nim płyny i soki cielesne się tłoczą pod górę podjazdu i to go pobudza i wyżywia a inny wykręci się pogodą astronomiczną i powie że i owszem można zaprzeczyć związkom człowieka  z gwiazdami, odwrócić się tyłem do nieba i wbić oczy w ziemię ale to będzie celibat, urżnięty makrokosmos tępym nożem a inny wreszcie stworzy alchemiczny szyty na miarę doping który będzie sobie zażywał w przestrzeni magicznej, w muzem przyszłości do którego kiedyś was zabiorę (jest w stolicy mojej ojczyzny).

My zaś wszystko naraz po trochu ważymy. Nasze tradycja to wszystko co istnieje. Asteriks i Obeliks, a raczej Panoramiks, Jung, Mussolini, Jezus , Mickiewicz, Towiański, Konwicki, Rosyjskie wydania Playboya, psikanie Schollem, alchemicy tatarscy, buddyzm, filozofie wschodu i zachodu, alkoholiczny okultyzm, a przede wszystkim faith healing podany w formie kabaretu w którym teatrze życia chaosu np tańczy księżyc i kto był ten widział. I nie żaden niby księżyc ale ten prawdziwy na nocnym niebie co jeden dla wszystkich świeci hej! 

xxx

Wypadałoby zacząć że historie mussli przybliżył nam wielki znawca Przemo Mamba, biegły historyk faszyzmu ostrokołowego, świadek, natchniony prawosławny pomazaniec ducze. bo nam rosną komece warkocze za nazwiskiem. Wielkim wynalazcą mussli był Mussolini który napędzał cały blitzkrieg i właśnie od kiedy spichlerze z tym drogocennym surowcem wpadły w ręce Polaków z Armii Andersa - zaczęło zachodzić dostojne słońce narodowego socjalizmu a swój wschód rozpoczął Księżyc , nasz łotrzyków od zapiekanem księżyc ducze.

Dziś więc możemy korzystać z tego rezerwuaru kosmicznych sił - mussli podanego w ciekawy sposób co da wam siłę na godziny pedałowania, zaspokoi najbardziej wyrafinowe gusta , odżywi mięśnie i poprawi humor.
(bo można zgłodnieć gdy gwiżdżą na ciebie z prawa i lewa nastoletni politycy i znawcy dziejów )

Mussl i   (poprostu)

płatki owsiane

mleko

mussli

syrop owocowy albo dżem

cukier


bierzemy miseczke i lejemy mleka tyle ile zjemy. potem garnuszek rondelek stawiamy na ogniu lejąc troszkę wody tak by przykryła denko. gdy woda zacznie wrzeć i wychyli głowę nessi - wtedy wlewamy mleko dodając małą łyżeczkę cukru. następnie sypiemy parę łyżek (ok 3) płatków owsianych, parę łyżek mussli i czego tam chcemy jeszcze. mieszamy, i tak trzymamy na wolnym ogniu aż się zacznie gotować albo prawie. Całość powinna się wymiaszać, wygotować (albo prawie - liczy się sam gorąc) następnie przelewamy do miseczki dodajemy syropu owocowego i tankujemy do pełna. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz