sobota, 23 marca 2013

Tradycyjny Krakowski Mesjanizm Ostrokołowy



Wyobrażam sobie że ktoś mógłby poczuć sie urażony tym że złożyłem przełaj. Że wstałem od ostrokołowego stołu niezainteresowany grą o najwyższą pistę. (smerfy smerfują) Czyżbym wiedział coś czego nie wiem?

Po szklance benzyny wsiadłbym na ostre i jeździł po ścianach wokół pokoju.  Jak kot Behemot z Mistrza i Małgorzaty. To by było zabawne, trochę jak ten minidrom Red Bulla. Ale wiecie przecież że Behemot nie latał dlatego że wierzył w reklamy ale dlatego że był NAPRAWDĘ pierdolnięty. Różnica jest taka jak pomiędzy  łykiem benzyny a łykiem Red Bulla. Oto różnica pomiędzy "wiarą" (w reklamy, w Słowo, w cokolwiek) a "byciem naprawdę pierdolniętym".



Zasadniczo istotna. Dlatego na wszelki wypadek Orlowski na pistach stoi bez pedałów. Ma to dla mnie znaczenie niczym ceremonia otwarcia ust w pogrzebowej formie starożytnego Egiptu. Wykręciłem pedały bo ten rower nie żyje. Więc jeżeli zobaczysz ten rower sunący po mieście, to wiedz że oto oglądasz mesjanizm ostrokołowy w swej krystalicznej postaci -zmartwychwstały. Niczym niejaki Ardath Bay...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz