niedziela, 15 lutego 2009

oświecenie na ostro, powód pierwszy

była taka przypowiesc. nie wiem z jakiej tradycji ale szła tak.



był mężczyzna, szedł on szedł i nagle uratował życie innemu. i ten drugi mówi, to teraz będe twoim sługą na zawsze zawsze, panie o mój panie słońca nie ma już dla mnie. no dobra, myśli pan , spoko mieć sługe nigdy nie miałem, zobaczymy. ten sługa już mu ślubuje że na zawsze, że do śmierci bedzie przy nim itd. no idą sobie idą idą idą ale długo nie minęło a towarzystwo sługi zawsze w opcji stendbaj zaczelo pana irytować. sługa był wszedzie gdzie on i wpatrywał się w niego oczyma błagającymi o możliwość odbycia jakiejkolwiek posługi. poszedł wiec pan do doradcy i sie pyta, co robic mam? doradca mowi, wbij w ziemie słup i kaz sludze wchodzic i schodzic caly czas. pan tak uczynił (słup wbił sługa), sluga miał zajecie a pan miał wytchnienie.

egzegeza orginalna. sługa to ego, czyli Ja. to poczucie które wszyscy żywimy, ta samoświadomośc, namolna potrzeba samokontroli. to co znika po tzw alkoholu. to myślenie-o-sobie, kierowanie myśli na swoją osobe, utrzymywanie psychicznego konstruktu czegoś takiego jak JA. no jak ktos do teraz nie poczuł o co chodzi z JA to widać dalej nie musi czytać. ego jest w zasadzie naszym slugą, taką opcją pomocniczną w umyśle ale często bywa przeszkodą. np gdy zamiast grac na instrumencie, myslimy o tym JAK TO WYCHODZI , CZY ABY DOBRZE, NAPEWNO NIE, lub gdy sie kochamy i myslimy czy aby napewno tak to sie robi. geralnie ego ma swoje zadanie, ale jest nadużywane nie tam gdzie tego potrzebujemy. w duzej mierze prawdopodonie to kwestia kultury w której sie zdarzył holocaust i kastracja kobiet wiec pewnie masa innych niezauważalnych skrzywień też.
a wchodzenie i schodzenie to medytacja, np wdech wydech. zajmujemy ego czyms takim, uwalniamy się od niego i nastepuje bonus od absolutu. dlatego w medytacji adept sie dowiaduje by przypadkiem nie myslal medytujac czy dobrze medytuje, bo to bezsensu. wlasnie tu jest myk.



egzegeza zmyślona: jest ktoś, żyje se żyje myśli wymyśla sobie problemy nie wie co ze soba zrobic i nagle pojawia się OSTRE KOŁO. i ktoś zaczyna zajmować sie ostrym kołem. zatapia sie w swiat kół obreczy piast TPI gwintow cali kleji szytek zdjec technik jazdy trikow sportu itd. to jak akt medytacji. przenosi swoja uwage na swiat ostrego kola. świat sie mu poszerza, w zasadzie świadomosc rośnie bo nagle pojawia sie w niej miejsce na mase nowych rzeczy. budowa ostrego to taka medytacja. caly czas skupiasz umysl na szukaniu Formy i ne myslisz o czym nie trzeba.

zdaje sobie sprawe ze tego ze to niedokońca spójne, chyba połączyłem pare rzeczy naraz ale mam nadzieje że jakąś analogie da sie wyłuskać na początek. to trudny subtelnytemat, jakby co.

1 komentarz:

  1. tak
    masz zupelna racje
    niestety w ograniczeniu swoim czesto mozna "skonczyc" proces konstrukcji, czy raczej uznac ze sie go "skonczylo"
    wiadomo - zawsze moze pojawic sie nowy swiat do konstruowania, a jakze, jednakowoz szkoda ze ostrekolo nie ma potencjalu na dziesiatki lat
    tylko na piatki
    albo dwojki
    a moze tylko dla mnie
    a napewno pewnie
    ..
    bezpogody.blog.pl

    OdpowiedzUsuń