w tektonice ducha, nieustannym zmaganiu się świata z samym sobą na chwilę wyłaniają się twory które istnieją przez moment swym życiem w pełni, by potem się rozpaść. coś takiego opisywał lem w którejś ze swoich księżek . coś sie wyłaniało, żyło chwile lub dłużej i znikało. lub stawało się pojęciem i jako pojęcie, miało swój byt typologiczny dalej, w nieskończoność, w trzeciej rzeszy karla.
całkiem nieświadomy, dowiedziałem się od naszego czesko-londyńskiego powiernika z briklejnbajks o istnieniu Krakowskiej Szkoły Ostrołowej. Jak mówił "fajnie cały dzień siedzieć w kawiarniach, studiować filozofie i jezdzić na wycieczki rowerowe"- to na froncie bezlitosnej praktyki dnia codziennego, a w polu konsktrucji wytyczne były jasne:
-stalowa rama torowa
-noski
-szytki (fakultatywnie zalożone na sucho)
-obcieta kierownica gięta,
-bez gripów, bez hamucla, jak zwierzęta (pankroklassic)
-klasyczne usterzenie
Krakowska Szkoła podzieliła los wszystkich innych bezwiednych awangard i z tego co wiem dziś już żaden rower nie egzemplifikuje jej manifestu.
chwała kronikarzom. chwała ewolucji. chwała gatunkom i rodzajom.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz