

xxx
wiec gdy juz w bogatej symbolice ustaliliśmy jak to czasem milo nie jeździć na ostrym kole, szczególnie gdy szukamy wrażeń najczystszych , by byc jak naukowcy którzy badajá pierwszy ulamek sekundy po Wielkim Wybuchu mnie-jako-ostrokolowcy, jesteśmy az tak ciekawscy ze nie jemy i nie spimy az dostaniemy WSZYSTKO. to powiedzmy sobie ze czasem tez inne bonusy plyná z niejeżdżenia.
powiedzmy sobie szczerze ze jeżdżąc na ostrym gramy troche role celebrytów. nie jestesmy niewidzialni dla ludzi na ulicy.o nie. zawsze ktos cos powie. pozwoli sobie na pogawędek, zada pare pytan. plus cala masa szepcących za plecami, pokazujących palcami, mantrujácych ceny czésci, osadząjácych za lans i pedalstwo, o koniunkturalizm intelektualny. ile to czasu minélo od tych lat gdy zwracali na ciebie uwage jedynie ludzie wtajemniczeni, którzy czesto mówili ciekawe rzeczy. dzis jestesmy modni. czasem wiec wyjsc na miasto ze "zwykłym" rowerem pozwala oczyścić sie kulturowo, stac sie normalnym rowerzystą, stac sie na chwile kimś więcej niż tylko "ostrokołowcem".
a ja chyba ostatnim komentarzem wykrakałem sobie nie jeżdżenie na rowerze bo w sobotę rozwaliłem kolano o asfalt i jest źle.
OdpowiedzUsuń