niedziela, 19 maja 2013

Ancient Pista - ostrokołowa rewolucja konserwatywa

Pierwszym ostrokołowcem którego spotkałem w życiu byłem ja sam. Trochę to dziwne, przyznajcie.
No dobra, to nie do końca prawda bo pierwszego spotkałem niejakiego Dee.



Ten gość poprostu zawołał mnie głośno gdy cisnąłem na swoim  papiesko szosowym dżajancie przez centrum Gorzowa. On stał pod Empikiem ze swoją olimpijską Serottą i właściwie było to tak dziwne i niedorzeczne że uznaję to za zwiastowanie. Nie liczy się. To nie było spotkanie ostrokołowca ale zwiastowanie pisty.

Gorzów to takie dziwne najnudniejsze miasto świata gdzie nagle zza rogu wychodzi perkusista Milesa Davisa a pod Empikiem (który teraz likwidują) swoją Serottę ostrzy Dee. Taki jest Gorzów w momentach gdy  go lubię.

Więc jeżeli przyjmiemy że Dee się nie liczy to pierwszym napotkanym ostrokołowcem byłem ja sam. Całkiem niezła implozja. Możecie sobie wyobrazić jakie to było dziwne obserwowanie tego co się stało potem. Wyobraźcie sobie że wyruszacie w świat szukać ostrokołowców a tu nic. Nie ma. Nigdzie. Jesteś tylko ty sam. Kogo tu hejtować gdy nie ma nikogo?

A potem następuje ekspozja. Tzn wpierw jak wampir - przemieniasz kilku znajomych. Oni niosą dalej wampiryczne ugryzienie ostrokołowości. A potem nagle wszędzie wszyscy. Czy można się dziwić człowiekowi który pomyślał że w końcu wszyscy na świecie staną się ostrokołowcami? Jak w inwazji zombie, tego zombizmu co przenoszony jest przez nieuleczalny wirus a leczy go tylko strzał w głowę.

Wszystko wydawało się do tego zmierzać.  A i teraz sprawa jest nie do końca oczywista. Umysł ratował się schronieniem w ostrokołowy mesjanizm. To miało być bezpieczną ucieczką w rodzaju takich jakie miały miejsce w czasach zarazy, gdy uciekano za miasto i spędzano czas na opowiadaniu frywolnych historyjek. Uciekliśmy więc na ostrych w nocy, w las, w ten krakowski las gdzie mieszkają dzikie zwierzęta, w tę krakowską noc w którą słychać dziwne myśli.

Wjechaliśmy więc na najwyższą górę co było naturalnym zachowaniem, ostatnich odruchem obrony tożsamości. Grą na czas - zanim wchłonie nas wesoły kolorowy świat ostrego koła. Skryliśmy się więc w mroku i opowiadaliśmy sobie historie. I tak powstał mesjanizm ostrokołowy a na niebie pojawiła się czterogłowa kometa a my byliśmy zmęczeni ale natchnieni. A potem się zjebał samolot w Smoleńsku a mesjanizm się zrobił zbyt meinstreamowy nawet dla nas. Teraz więc musimy to przeczekać tak by znów być pół kroku za modą która nas goni. KLiK!


Cała ta historia daje nam ciekawą perspektywę patrzenia. Poczytajcie sobie Witkacego, o narkotykach które przywoził tajemniczy doktor. O willach w których zbierali się ciekawi ludzie i zażywali zdumiewające kuleczki. Nabierzcie w usta tego smaku a potem pobiegnijcie obejrzeć zdjęcia z Marszu Konopii w Pradze i ujrzycie zakapturzonego ciula z wielkim bongo siedzącego na chodniku i pokazującego faka do kamery. Rozumiesz teraz to zagrożenie jakie niesie demokracja, z ducha obca naszemu charakterowi?

Możemy więc przybrać pozę wyszukaną i pod pozorem rekonstrukcji historycznej uprawiać nieszkodliwy elitaryzm. Jakby nie dostrzegać coraz bardziej żenujących prób przekucia ostrego koła w zjawisko masowe. Masowe tak jak masowa jest kilogramowa obręcz udająca Pistę. To niesmaczne i nieeleganckie.

Więc w ramach takiej celebracji ostrokołowego ancient regimu dokonałem ostatnio restauracji bardzo starego plakatu, truskulowego aż do bólu.



 Pracowicie zeskanowałem podniszczony oryginał, wydrukowałem w ładnej formie trzymającej format pierwowzoru i podarowałem jako wotum dziękczynne serwisowi Bike Studio na Starowiślnej, Kraków, Młodopolska. Będzie tłem dla ciekawego kolażu starych części rowerowych które zawieszone w manierze a la Blair Witch Project mają straszyć małe dziewczynki.




2 komentarze:

  1. Byłem ostatnio w pracy. Plan filmowy. No i główny bohater ma rower. Piasta flip-flop, więc raz ostre koło raz singlem był. Aktor wolał wersję ostrokołową, reżyser tak samo myśląc, że wtedy włącza się kontra.
    Rower świecił z każdej strony, każdą częścią za-anodowaną na kolory tęczy. Cały dzień biłem się z myślami by go nie dosiąść i w końcu to zrobiłem.
    Żadnej przyjemności z jazdy, poważnie. Zewnętrzny pozór. Ważył też więcej niż niejeden holender.
    Różne myśli napłynęły mi do głowy, ale to wymaga większej rozprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. napisz coś więcej

    OdpowiedzUsuń