Postanowiłem napisać całą prawdę o ostrym kole, ale nie może mi ona zejść z mózgu przez móżdżek, spłynąć rzeką łez chrystusa która wydrążyła mój rdzeń trzy dni przed stworzeniem świata, kiedy żeśmy wszyscy siedzieli jeszcze w łonie Lilith, dalej do płuc, które są zapchane, zakrzyczane fałszywym afektem, zalutowane Szestowem, by odbite na trampolinie płatów pachnących powietrzem poszybować (bezpiecznie, tak jak się szybuje na pierwszym djura ejsie) do palców, palce w znaków liter przeczące parabole misternie wykute (xhrystus upada poraz pierwszy), potem przez wizje i wizyjki, szyfrujące jieroglify w celach tajnej carskiej policji ostrokołowej zamknięte, przez judasza we wrotach które rzeźbił Rodin a opisał Dante. Byłem tam. Na ostrym kole.
xxx
Wszystko to jest prawda. Nigdy was nie okłamałem. Ani razu. Never. Nuda.
xxx
Prawda jest nudna. To po stronie fałszu trwa nieprzerwana orgia.
xxx
Tam w zimę zachodzi Demeter córki szukać.
xxx
która zawsze ma szesnaście lat.
xxx
Wyprawa ostrokołowa
na wzgórza polimorficznej skłonności do perwersji
odkryte i opisane przez Freuda
stały się istną mekką ostrokołowców.
Ze wzgórz tych jak Abraham i Mojżesz
zobaczycie Ziemię Obiecaną, zakonne darkroomy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz