piątek, 14 maja 2010

Ostrokołowiczyzm

A jeżeli ostre koło to wolność, zen, jeżeli ostre koło to naprawdę wszystko to co napisałem a ze strachu przed szaleństwem nie publikowałem, jeżeli ostre to filozofia, wiara i klucz do dupy boga w jednym to czym w takim razie będzie koszmarnie niewygodne siodełko? Odpowiednikiem lewitującej filozofii francuskiej z połowy dwudziestego wieku?

xxx

Zabieram się do tego i zabieram. Śniło mi się kiedyś że mam tatuaże i jadę na rowerze do trików ostrokołowych a świat jest jakis taki przyjemny, jechałem po chodniku uliczki Smoleńsk. Nie mam tatuaży i raczej mieć już nie będe. Kolagen bowiem zaczął ulatywać z mojej skóry już jakiś czas temu, zresztą nigdy nie wierzyłem w to by mężczyźni mieli kolagen w skórze. Raczej inne substancje, w zależności od okoliczności dobre lub złe. Niemniej, była taka piosenka, bardzo ostrokołowa bo tytuł miała Freedom

a to przecież jak wiecie, do rzeczy. I tam artysta śpiewa

ja już nie mogę mieć tatuaży ja mam wszędzie blizny

a ja myślę że bardzo by pasowało do muzyki

ja już nie mogę mieć tatuaży ja mam koła pisty

i może o to w gruncie rzeczy chodziło.

xxx


xxx

spójrzmy na tor. tor typu velodrom. zamknięty obwód, ograniczona przestrzeń, wyznaczony kierunek ruchu i role uczestników. a teraz spójrzmy na fenomen ostrego koła. Narzędzie ze świata deterministycznego rzucone w świat niedeterministyczny. Z toru na ulicę.

xxx

Ducze to kopalnia złóż istoty ostrego koła. To łupieżcy grobu króla Dawida.


Okrutna sekta rzucająca się na niemożliwe i swym nadprzyrodzonym szczęściem dowodząca racji. Kiedyś normalne było rozstrzyganie spraw przez powierzenie ich przypadkowi, oddanie głosu Bogu. Dla nas, stało się to metodologią jak wątpienie dla Kartezjusza, naszą fenomenologią losu. My ostrokołowicze, na wpół rażeni szaleństwem, ćwierćprzytomni, my czarty czczące lubieżnie światła wielkich skrzyżowań historii.

1 komentarz: