poniedziałek, 3 maja 2010
Naprzykład dziś
Jak pewnie każdy z was zauważył dla ostrokołowca temat lansu to temat rzeka. Rzeka lansu i patosu.
A bez gadania okiem, powiem wam że to jak z pogodą albo z Bogiem. Kiedyś jak nie było o czym mówić to człowiek zaczął mówić o Bogu. Potem była pogoda a na końcu las. Lans, choć wszystko ma tu swoje znaczenie. To tabliczka mnożenia znaczeń. I lansu, czystego i samego w sobie, pędzonego bez akcyzy w dziurawej beczce po mięsie. Teraz to powiem. Uwaga,ten produkt może zawierać ostatnie resztki pryszczatych ślimaków.
Nie wolno mi być bezstronnym bo jestem Polakiem a dziś jest niedziela. Nie mogę oczekiwać że reszta świata przez swoje dopełnienie zbioru języków do mowy polskiej, że ten ogon komety ludzkości może widzieć przez szkiełko swoich słowników to co tu dziś widać gdy popatrzeć na słowo Lans pisane po polsku.
Bo i zdaje się że archaiczni nowojorczycy ostrokołowi, których wyrażenie "fixed gear" nie kłuje w język, że oni mówią "poser" zamiast lans. Ale to tylko dlatego że są dalej od prawdy, choć może i bliżej. Z tym że lans jest bardziej nieświadomym niedorozwojem episteme towarzyskiej podczas gdy poserstwo to przemyślana taktyka tekstylno językowa. Chyba że jest dokładnie na odwrót a gazety już kłamią ustawowo.
A cały czas jestem tak daleko od tematu, sedna, dwóch trzech bonmotów które wyrzucę z siebie jak balast z balonu by Paryż zobaczyć z powietrza jako pierwszy człowiek po Chrystusie w linii prostej i z sukcesem się zemścić na Anglii za Belgię.
Lans to temat poważny. Być może najbardziej poważny temat świata.
Lans to jak wiecie dobrze coś co sprawia że cżłowiek robi to co miał zrobić ale nie czuje tego co chciał czuć. To jest definicja słownikowa.
Sartre nam przypomniał że to co dzieli mnie odemnie samego to nicość. Lansiarz jednak wierzy że coś tam jest, coś co mnie dzieli substancjalnie i lansiarz próbuje zamaskowąć , ukryć ten haniebny brak. Zarzuca więc ukradkiem pelerynę na coś czego nie ma. Prawdziwie krakowskie zachowanie biorąc pod uwagę patentowaną technikę wyrobu precli (bierze sie dziurę i oblepia ciastem)
A Witgensztajn napisał w Tygodniku Powszechnym że o czym nie da się mówić o tym trzeba milczeć. Żegnaj więc lansie, wielkim wnuku prowincjonalnego Rzymu.
xxx
-zostaw ten rower!
xxx
słowo "rower" ma kilka ciekawych cech. np napisane od tyłu nie znaczy kompletnie nic.
xxx
a z ręką na sercu - pomyśl że choć się ludzkość od wieków zarzucała oskarżeniami o lans (np Krzyżacy sugerowali że my tu lechici sami się lansujemy na Chrześcijan, co zresztą sam nie wiem, dobrze że już nie ma Krzyżaków, takich prawdziwym którym ucinaliśmy oczy na rynku Krakowskim pod Empikiem). Więc pomyśl wędrowcze, jak to jest że lans ten najważniejszy temat świata tak właśnie wypłynął nie gdzie indziej jak przy ostrym kole? Czy to nie znaczy że ostre jest jednak lunetą wymierzoną prosto w czarną dupę świata, i na boga, nie wiem dlaczego ostre ale właśnie o to chodzi przecież...
xxx
kościelni mówią, tajemnica wiary
xxx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przepiekna ta analogia z przykrywaniem czegos czego nie ma (lans), a lepieniem precli :D
OdpowiedzUsuńKant by powiedzial, ze lans jest naganny moralnie, poniewaz, jest niezgodny z imperatywem kategorycznym. Istotne sa pobudki przeciez, ktos kto jezdzi na ostrym dla poklasku przechodniow, ma pobudki, ktorych nie zyczylibysmy sobie w skali powszechnej. Oznacza to tez, ze jesli chcemy sie dowiedziec o czyichs pobudkach nie wystarczy spojrzec na jego rower! Pobudki to wewnetrzna sprawa!
OdpowiedzUsuń