piątek, 27 maja 2011

Muzyka


Odkryłem straszliwą muzykę do jazdy na ostrym kole bez hamulców. Zespół nazywa się Venom, płyta - Black Metal.
To wyjątkowe połączenie angielskiego punk (wprowadza słuchacza w nastrój kartezjańskiego wątpienia względem jakiegokolwiek porządku społecznego), satanizmu (wzbudzającego demoniczność, pędzi się wtedy jak Woland przez Moskwe) oraz wysokoenergetycznego grania w stylu Motorhead jakie budzi moc którą czuć wyraźnie na korbie. A do tego "touch of vintage" który idealnie pasuje do truskulowej torówki. Mieszanka wybuchowa. Polecam.

xxx




2 komentarze:

  1. Ja wiem, że to legenda i kamień milowy, ale nie mogę takiego starego thrashu słuchać inaczej, niż z kpiącym uśmieszkiem. Dla mnie brzmi, jak coś pomiędzy budżetową wersją Metalliki, a uboższym technicznie Slayerem.

    OdpowiedzUsuń
  2. szlajer i metalika są amerykańskie! a Venom - brutyjski. Wystarczy porównać filmiki z alejów NY, SF a Londyn by uchwycić ten drwiący kontrapunk:D

    OdpowiedzUsuń