czwartek, 26 maja 2011

Apologia Obłąkanego

Dużo jest w języku, szczególnie w języku. Krzesło jest najlepsze do siedzenia. Bo siedzenie to jego telos. Do czego Ty jesteś najlepszy? What is your function in lifE?

xxx

Ten blog spokojnie mógłby umrzeć, zostać spetryfikowany jak pozostałe miejsca ostrokołowe które nie leżą na planecie fejsbuk. Fejsbuk mógłby mnie niechcący zdeptać.

xxx

Jest taka teoria, że Chrystus ponownie przyjdzie jako ludzkość. Coś jakby transpersonalna psychologia, masz czasem takie głębokie uczucie z drugą osobą że rozumiecie się do woli, że trzymacie się za ręce pod stołem, pod słońcem Maji która depcze deszczem iluzjii rebelie małe i dusze.

xxx

Są kłamstwa małe, pozornie demokratyczne i słuszne które są jak miniaturowy czip wsczepiony ci przez iluminatów gdy spałeś, gdy gapiłeś się w telewizor i myślałeś że to jest to. Albo Święty Tomasz : mały błąd na początku jest wielkim u podstaw.

xxx

Naprzykład nazywanie dziecka w brzuchu matki "płodem", taka semantyczna zagrywka spowodowała jakąś radosną zgodę na mordowanie ludzi. Dokładnie tak jak nazywanie Żydów nieludźmi, stary zabieg stosowany przez wszystkie armie wroga. Dehumanizacja przeciwnika.

xxx

W historii ostrego koła takim zabiegiem było chwytliwe hasło : ostre koło to nazwa napędu. To nie rower, to nazwa napędu. To taka sama bzdura jak argument : przestańcie pierdolić, idźcie na rower. Powinno się tym rozpędzać opozycje w PRLu. Będe tak mówił do syna gdy mi wytknie niekonsekwencje.

xxx

Do jakich wynaturzeń doprowadziło niby mądre hasło że ostre to "nazwa napędu"?

Wiedz że Szatan już się nim interesuje!

Ten człowiek już wie że go oszukano...

xxx

I wszystkie te dyskusje o hamulcach... Lets back to the rrroots. Na początku jakieś świry jeździły na torówkach i prawiły o Zen które jakoby czują. To było na kilka lat przed tym jak słowo Zen zostało zagrabione przez odtwarzacz muzyczny Creative'a i zaczęło znaczyć nic.
Kult Ostrego Koła był kultem roweru torowego którego estetyka nawet przywoływała minimalistyczną sztuką japońskich klasztorów buddyjskich. Byłu kultem uczucia "jedności i bycia prowadzonym przez Wielkiego Kosmicznego Autopilota" a niekoniecznie fallicznym kultem "co ja tu potrafię" który oczywiście musiał się wykształcić z czasem, a który jest o tyle chybiony że osoby prowadzone przez autopilota są zawsze prowadzone przez Tego Samego Kosmicznego Autopilota czerpiąc przyjemność transpersolaną, podczas gdy Falliczni Jeźdzcy którzy na ostrych odpierdalają balet opowiadający "Patrzcie jaki monstrualny jest mój fallus, jakie czyste mam nasienie i dwanaście jąder" odwołują się każdy do innego obiektu (złote cielce itd) a na dodatek poprostu ściemniają, piją nie z tej studni i muszą leczyć kace na forach, blogach, piaskownicach. Czasem też zakładają hamulce i posuwają szosy w poszukiwaniu poszerzenia pola.

xxx

Tymczasem, choć wiadomo że hamulec i szosa dają dużo (kaski z głów Panowie! oto geniusz!), wróćmy do Zen i japońskiego łucznictwa. Dziwna to sztuka oj dziwna. Ale jakoś nikt nie zastępuje łuku szybkostrzelną bronią automatyczną z celownikiem kolimatorowym w nadziei na znaczący postęp w sztuce (w końcu trafię do tarczy a nawet ją rozpierdolę)

xxx

I prawdą jest że brak hamulca coś zmienia, coś poszerza w głowie. Tak samo jak prawdą jest że wojna uruchamia w narodzie głeboko uśpione Moce, tak samo jak szybko biegniemy gdy pies nas goni. Ostrokołowcy drażnią w ten sposób tego śpiącego pijanego mistrza który dysponuje poznaniem pozarozumowym, a który urodził się razem z nami ale zasnął bo stwierdził że "kurwa nic się nie dzieje"/

xxx

To nas prowadzi do moich urodzin które są dzisiaj. Tym którzy nie wiedzą, chciałbym przy kominku opowiedzieć






że w roku 2005 albo odbył się 26 maja mój Urodzinowy Alleycat, Alleycat Pokoju na którym zaszczycił nas swoją obecnością Największy Wróg Ludzkości, Dżozef Ratzinger który specjalnie zaplanował przejaz z lotniska akurat w czas wyścigu. Jo!


Tak, mieliśmy truskulowego papieża naziste na aleju. Ten kto nie został złapany przez POLICJE (cóż, wszyscy jesteśmy terrorystami, szczególnie pędząc z obłedem w oczach z dziwnymi torbami na plecach prosto w tłum wiernych, czasem chorobliwie normalnych - turystów) mógł opowiedzieć jak to jest "przeciąć trasę przejazdu" czasem przy spontanicznej pomocy znudzonej gawiedzi.

2 komentarze: