Dziś przeglądałem blog Raphy i nasunęła mi się taka niby oczywista rzecz ale krzepiąca i dająca nadzieję w myśleniu o ludzkości (a to coś ważnego, szczególnie dla filozofii człowieka)
Otóż różne elementy można dostrzegać w kolarstwie i eksponować jako znaczące. Naprzykład dla części szosowców jest to postawa pełnej atencji dla wyczynu, co widać np po tym jak się ubierają na szosę, jakimi informacjami lubią się karmić, o czym i jak myśleć, gdy myślą o rowerze.
Dla części ostrokołowców jest to np miejski charakter swojej pasji, jej dziwaczność (dobrze pojęta), śmiałość, szaleństwo, odwaga w przemierzaniu miasta, śmiałkowatość, bycie dandysem ostrokołowym, piękno roweru, klasyka włoskiego kolarstwa, dbałość o fitness, zbeemiksowanie szosy, dizajnowatość itd.
Sporo jest takich husserlowskich momentów poprzez które postrzegamy zjawisko (dobrze że filozofia choć zna pojęcie ortodoksji, to nie ogarnęła pojęcia herezji i szeleństwa inkwizycji, good for me). I dziś sobie uświadomiłem że jednym ważniejszych jest dla mnie moment wyjechanie z kolegami za miasto, w zimne powietrze, w jakąś magiczną ziemie nie objętą procesem mechanizacji ducha, w niezschrystianizowane polne drogi, w Przestrzeń Chopina i w Wąwóz Mickiewicza. Bez pierścieni, bez wulkanów, jak zwierzęta.
Otóż różne elementy można dostrzegać w kolarstwie i eksponować jako znaczące. Naprzykład dla części szosowców jest to postawa pełnej atencji dla wyczynu, co widać np po tym jak się ubierają na szosę, jakimi informacjami lubią się karmić, o czym i jak myśleć, gdy myślą o rowerze.
Dla części ostrokołowców jest to np miejski charakter swojej pasji, jej dziwaczność (dobrze pojęta), śmiałość, szaleństwo, odwaga w przemierzaniu miasta, śmiałkowatość, bycie dandysem ostrokołowym, piękno roweru, klasyka włoskiego kolarstwa, dbałość o fitness, zbeemiksowanie szosy, dizajnowatość itd.
Sporo jest takich husserlowskich momentów poprzez które postrzegamy zjawisko (dobrze że filozofia choć zna pojęcie ortodoksji, to nie ogarnęła pojęcia herezji i szeleństwa inkwizycji, good for me). I dziś sobie uświadomiłem że jednym ważniejszych jest dla mnie moment wyjechanie z kolegami za miasto, w zimne powietrze, w jakąś magiczną ziemie nie objętą procesem mechanizacji ducha, w niezschrystianizowane polne drogi, w Przestrzeń Chopina i w Wąwóz Mickiewicza. Bez pierścieni, bez wulkanów, jak zwierzęta.
Wódki mu!
OdpowiedzUsuń