Polska myśl rowerowa ma długą tradycje. Juz to w zamierzchłych biblijnych czasach dziewięćdziesiątych posługiwano sie średniowieczná episteme przykładu dochodzác prawd niezwykle potrzebnych rowerzystom i tylko im. Kto pamiéta słynny tekst z (chyba) Bike Boardu gdzie autor zasłaniając sie licencia poetica niczym księżyc słońcem w nowiu przyrównał kolarstwo MTB do jazzu , dla kontrastu przyprawiajác kolarstwu szosowemu gébe "techno". tu dla uchwycenia smaku trzeba wiedziec ze w latach dziewiecdziesiátych muzyka techno byla synonimem totalnego kiczu egzystencjalnego, nacpanych polská amfetaminá bohaterów popegierowskich wsi, a wtedy nie bylo sentymentów do "prawwdziwego zycia" które jak dzisiaj wiemy jest mozliwe tylko po nacpaniu sie amfetaminá w polsce be.
Jazz oczywiscie byl synonimem wszystkiego co dobre , zachodu przez duze Zet, dobrego zycia i spokojnej, pelnej ironicznego humanizmu inteligencji (czyli cos takiego jak ostre kolo piéc lat temu :D) . taki byl rozklad sil w polskiej swiadomosci muzycznej, mniej wiecej. moze ktos tam kojarzyl ze techno i wpadanie w trans to stary patent ludzkosci i niekoniecznie zawsze zwiazany byl z niemieckimi samochodami i "asertywnymi mezczyznami" którzy nacpani stawali sie jeszcze bardziej "asertywni" itd. ze po drodze jeszcze byli throbbing gristle i wszyscy ci dziwacy z wysp którzy wybaluszali oczy a potem starali sie zapomniec o czym mysleli przed wybaluszeniem oczu, i tak uprawiali magie i po to wymyslili tez muzyke którá potem ktos w bikebordzie porównal z jazzem i MTB?
i moze gdyby nie to ze mówiác JAzz kontra techno mówilo sie wtedy tak naprawde : barbarzynstwo kontra cywilizacja, zlo kontra dobro, faszyzm kontra nowy lad swiatowy, bicie dzieci kontra "rozumny dobrotliwie ironiczny humanizm" , nic kontra cos, to moze gdyby nie to to bogu ducha winni szosowcy by sie nie wkurwili tak jak sie wkurwili za wspomniany artykul. bo gdybymysmy porównywali tylko dwa rodzaje muzyki, no to cóz? jeden woli jéczmien drugi woli zyto jak to rapowal klasyk klasyki. ale tu nastápilo porównanie dwóch wizji swiata, reprezentowanych przez dwa rodzaje uprawiania muzyki, tego tolerancja nie dotyczy jak uczyl mnie dzis rano ksiádz przez telewizor. nie sposób mu nie przyznac racji, sprawa jest dyskretna.
a o co wogóle tej konfrontacji kolarskiej chodzilo chodzilo? a o to ze gdy jedziesz na szosie to rytm jest jednostajny, takie powiedzielibysmy BUM BUM BUM (w domysle LUP LUP LUP ) i rábiesz równym rytmem caly czas. a w MTB? w MTB improwizuje sié , bo teren jest improwizowany w przeciwienstwie do teoretycznej drogi asfaltowej. i czasem trzeba tak, a czasem inaczej krecic a zmienia sie to caly czas, no trzeba miec tajming i filing jednym slowem by sie nie wyjebac.
(tu zwrocmy uwage jak to mozna usemantyzowac doszczétnie tak prostá rzecz jak rytm. niby zwykle LUP LUP LUP a tak naprawde - witkiewiczowski lék przed upadkiem naszej cywilizacji pokonanej przez "wschodniá nieludzká dzicz")
a teraz obserwacje.
pierwsza.
dzis powiedzielibysmy ze kolarstwo szosowe znamionuje prosta elegancja. ze kolarstwo szosowe jest zen.
ze to lup lup lup to w istocie zakléty rytm wybijany przez slowianskich szamanów , rytm który tépiony byl przez kolonizacje koscielná niszczácá pamiéc o dawnej wierze, ale ukorzenil sie ten rytm serca przedchrzescijanskiej slowianszczyzny w kolarswie szosowym. a stád tylko krok do polsko szosowego mesjanizmu, w czym przyznajcie, cos najwyrazniej tkwi. oczywiscie cala ta figura powyzej to czysta improwizacja.
dwa.
oto jak proste porównanie dwóch rodzajów muzyki, które rózniá sie same w sobie tyle co dwa kolory miedzy sobá, zmienia sie w walke dobra ze zlem, gre o sumie zerowej, starcie pisu z po, slonca z ksiézycem (slonce ssie od zawsze! pamietajcie, Hitler byl za Sloncem! )
trzy.
kolarstwo górskie moze nie do konca równa sie z ostrym kolem ,ale gdzies w calej sprawie jest podobna faza. cos bylo se, cos sie pojawilo nowego i jakis taki ee niesmak z obu stron. koegzystencja taka bolesna jest przeciez.
cztery.
bardzo mi sie spodobal pomysl takiego porówania dwóch rodzajów kolarswa, bo gdzies lezy w tym bardzo fajna intuicja uchwytujáca pewne "podobienstwa" jezeli nie "tozsamosci". pomijajác caly balast kulturowy który mówi nam co jest fajne a co nie fajne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Biorąc pod uwagę ostre w kontekście rytmu jednostajnego (transu) to:
OdpowiedzUsuńna szosie jednostajnym rytm można podczas rytuału przerwać w każdym momencie, tzn rytuał trwa, ale już bez samego uczestnika. Natomiast podczas rytuału zespolenia na ostrym nie ma takiej możliwości. Gdy rytuał trwa, uczestnik zmuszony jest cały czas brać w nim udział. Pod tym względem ostre ma charakter bardziej szamański niż wolnobieg.