wtorek, 22 grudnia 2009
Kartka Egzegetyczna.
Jak wiecie od czasu do czasu, w chwilach wolnych i niedzielnych zażywam rozkoszy babrania się z wizją statku kosmicznego Prometeo Pista skomponowanego ze statku kosmicznego i piasty torowej campagnolo umieszczonej tam gdzie niegdyś pomysłowi ludzie umieszczali wszelkiej natury śruby napędowe i inne oldskulowe (naucz się tego słowa) parafernalia rzeczno-morskie.
Pomyślałem więc, że jeżeli zwierzęta mówią w wigilie to umówmy się że dziś ten projekt przemówi swoją własną egzegezą do Was. Jest dzieckiem moim ( „myśli moje, czucia moja, wi-ichrrry moje” ) i jako dziecko powie wierszyk, przedstawi się i opowie co tu robi i po co.
Prometeo Pista.
Pista bo pista , bo wszystko tutaj jest „pista”.
Prometeo bo.
Prometeusz, znaczy myślący wprzód
co współgra z całą nasza koncepcją epifanii losu która przypadkiem nam się odsłoniła gdy myśleliśmy sobie dla zabawy o ostrym kole (bo przecież chyba nikt nie sądzi że z premedytacją zaczęliśmy na poważnie filozofować o jeździe na rowerze?). A w wersji easy , to przecież całe to myślenie w przód jest bardzo istotne w ostrym kole, a skoro istotne to nie jest nieistotne.
Nie bez znaczenia jest to że Prometeusz był tytanem. Wiadomo. Steel is real ale w raju to się jednak jeździ na tytanie.
Na obrazku statek kosmiczny leci w jakieś totalne nieznane. W ciemność kosmosu, (Kosmos Gombrowicza!
Pozwole sobie zacytować z zakładki okładki książki:
„Kosmos jest dla mnie czarny, przede wszystkim czarny,
coś jak czarny rozbełtany nurt, pełen wirów, zahamowań, rozlewisk,
czarna woda unosząca tysiące odpadków, a w nią zapatrzony człowiek
zapatrzony w nią i nią porwany – usiłujący odczytać, zrozumieć,
powiązać w jakąś całość... Czerń, groza i noc. Noc przeszyta gwałtowną
namiętnością, skażona miłością. Bóg raczy wiedzieć... mnie się zdaje, że
groza Kosmosu zostanie odczytana, ale nie tak prędko”.
Dominique de Roux
i takim kosmosem losu, tzw. "przeznaczenia własnego" który jest tak tajemniczy dla nas, delektuje się też ostrokołowiec wyruszając bez hamulców w miasto. Może nie aż takim, ale jednak takim. )
I tak jak teolodzy czasem myślą że niekoniecznie Bóg raz stworzył świat i koniec ale że stwarza go nieustannie, że żyjemy w tym nieustannym stwarzaniu. Więc może czyn Prometeusza nie był jakimś pojedynczym wybrykiem, ale nieustannym zaproszeniem w narastającą nową ciemność? Może tak być.
Bo wulgarne będzie już wypominanie że bohater romantyczny cechuje się , a jakże , prometeizmem a przecież tak niedawno w potoku zdań wydusiłem z siebie myśl o romantyzmie ostrokołowym (już nie miasto, bo do tej pory to było takie "miejskie", to wszytko, ale tajemnicza głębia puszczy wabić będzie świeże dusze do trudnego rzemiosła ostrokołowego).
W końcu, jak wiecie są tzw archetypy np. tak u Junga. A Prometeusz nazywa bywa w tej tabeli archetypów tricksterem , co już ma jasny i ścisły związek z ostrym kołem.
Lucky Luck.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz