poniedziałek, 20 czerwca 2011

Z poniedziałku

Maciej Olej, prowodyr Krakowskiego towarzystwa rowerowego 2.0 zaprezentował światu swojego nowego LOOKa.


To potwierdziło moje przypuszczenia że Maciej posiada jakąś dziwną wiedzę o charkterze elitarnym, jakieś magiczne skillsy rzadko występujące w populacji. Nie wiem co, ale to coś działa. DUCE approbacja za całokształt Dzieła się należy.


W podpisie pod rowerem na velospace napisał:

Built for weekend rides in the mountains, may see some amateur races.

Mi się to wydało przez moment odpowiedzią na pytanie o Sens Życia.

xxx

zawsze bez wyjątku odczuwam pewne dziwne wzruszenie gdy widzę pędzący peleton. mam tak już od dawna. od kiedy zaś zetknąłem się z myślą, że uczucia lepiej wydobywać na powierzchnię niż je spychać w czeluść niewiadomą i betonować równo elegancko rozumem i oświeceniowymi mądrościami o człowieku który jest panem samego siebie, a jak się zdaje jedyną zaletą takiego twierdzenia jest to że można wtedy obwinić o wszystko człowieka i gdy już się go obwini - zaprząść do budowania socjalizmu, państwa bożego na ziemi czy jak to inaczej wyświetlić. Nie wierzę w Fausta co brał w usta szatanowi byle kupić od niego kawałek szczęścia. Szczerze? Często zdaża się wam wierzyć w to co widzicie na kreskówkach i potem skidować nad przepaściami czy zrzucać fortepiany na straż miejską? Skąd więc taka maniera wiary w to że w filmach czy książkach zawarta jest jakakolwiek prawda o człowieku i jego psyche? Że jeżeli Karol z opowieści o Smoku "wziął się w garść" to i ja mogę? A jeżeli Karol by na ośle skoczył na księżyc, to też byś mógł? Zaprawdę powiadam wam, nie spotkacie nigdy w historii człowieka który "wziąłby się w garść". Może Budda, bo "wziąść się w garść" to koan tak samo jak "zaklaskać jedną dłonią". W zamian powiem za Wergiliuszem : możesz zaganiać Naturę widłami, i tak wróci silniejsza. Nie ma prawdy o człowieku w filmach ani komiskach. Czyż nie mówiłem wam, że każdy z was jest światynią Pana?

xxx

(oczywiście, chodzi o Great Greeneye God Pan)

xxx

Więc odkąd w ramach sprzeciwu wobec babilonu zacząłem wydobywać uczucia (czy za kilka lat po przejechaniu peletonu kibice będą płakać jak bobry ze szczęścia? nie wiem:D). Wiem za to że płacz jest tak głęboko psychodeliczny, szczęgólnie gdy płaczemy jednocześnie się śmiejąc, że odrzucenie płaczu przez naszą kulturę (no weź nie płacz, nie płacz nie płacz da cape ad fino) jest równie mądre jak wiązanie dziewczynkom stóp bandażami kiedyś dawno na orient wchód.

xxx

Więc zacząłęm badać, tak o, dla zabicia czasu - co mnie tak wzrusza w tym peletonie, co widzę. Dokonałem rozbioru w manierze Husserla. Więc widzę ludzi pędzących wszyscy w jedną stronę, w podniosłym nastroju, dających z siebie wszystko (Magick!). Co za "Jednosć"! powiedziałby Wilku z Hemp Gru. Może ta jedność mnie tak wzrusza. Potem myślę że oni walczą ze sobą, konkurują, że coś tam się dzieje (Dzieje?). Potem dowiedziałem się z filmu z warszawskiego Global Gutza że każdy walczy z samym sobą (próbuje się "wziąść w garść"?:D), i wytworzył mi się obraz fizyki kwantowej, gdzie pod poziomem deterministycznym ukrywa się ukryty poziom niedeterministyczny pod którym podobno ukrywa się głębszy poziom deterministyczny i węże zjadające własne ogony. Piękny jest peleton jak pędzi.

4 komentarze: