wtorek, 11 stycznia 2011

Popołudniczy

Osiągnąłem stan doskonałej obojętności graniczący z delikatnym podirytowaniem. Taki typ osobowy jaki można spotkać w kolejce do kasy. Wąskie usta, krew czarownicy w żyłach. Dziś się tropi wiedźmy metodami próbkowania ich DNA. Cały Holocaust można cofnąć bo mamy przecież te włosy zdeponowane w muzeum zagłady. Sklonuje się za państwowe pieniądze kogo trzeba (Niemcy to świadomi i dobrowolni niewolnicy państwa), a potem zapomni o sprawie.
Przemieszczam się po mieście na dziele sztuki do którego stosunek mam nienawistny. Ostre koło jest mi ekranem na który projektuję z czarnej ciemni mojej psychiki kolejne majaki. Dlatego zapinam go na klatce by mieć czas na jakiekolwiek prawdziwe życie.

xxx

ale nie trwożcie się. Na każdą przypadłość jest cytat. Kultura to bowiem jedno wielkie forum inwokacyjne (dyskusyjne, internetowe)

xxx

ale jak to wszystko się zaczęło? Gdzieś po drodze straciłem coś co miałem na początku? Czyżby kolejna historia uniwersalna która znajomo brzmi. Wypstrykam się z tajemnic. Tyć będe jak kastrat. Wiesz gdzie leży moc upajająca gdy mówisz czysty absurd, gdy duch pana zawładnie pijackim słowotokiem? W tym, że gdy mówisz najczystszym absurdem masz to uczucie uwalniania najbardziej wewnętrznej spontanicznej prawdy, tej której nie ma komu powiedzieć bo nikt jej nie zrozumie więc w sumie się kłamie na odpierdol się, bo wszyscy kłamią. Kościół, tłum skanduje mszę. Powiedz mi to własnymi słowami.

xxx

Dziś duch się we mnie poruszył. Stałem na światłach. Nie dokładając się do smogu ani trochę. Już zrozumiałem dlaczego mam prawo jechać środkiem ulicy , zajeżdżać drogę autom, nie przyjmować mandatów ani honorów bić kodeksom drogowym. Gdzieś znikł już mi etos kultury na ulicy, zgubiłem go, wypadł mi z kieszeni. Poczułem słuszny gniew, coś co musiał czuć Jezus gdy wyrzucał handlarzy ze światyni. Powietrze w Krakowie truje, przykro się na to patrzeć a skoro już muszę oddychać, niech nie oddycham na marne.

1 komentarz: