wtorek, 27 listopada 2012
poniedziałek, 26 listopada 2012
Pierwszy Rozbiór Filozoficzny
Próby dokonania rozbioru filozoficznego krakowskiego kryterium ostrokołowo-szosowego podejmowane były wraz z pojawieniem się pierwszych filozofów na miejscu Bonarka. Gdy pierwszy RedBull pobudził pierwszy umysł poszczególne dyscypliny filozoficzne poczęły się tłuc o największy kawałek ciastka. Każda epoka chciała coś dla siebie ale ostatecznie wygrała nowożytność. Myślenie europejskiej starożytności, może przez sympatie osobiste a może przez podejrzany doping - zostało grzecznie ale stanowczo zapomniane. Okazało się że myśl niemiecka, niebezpiecznie romansująca w blasku płonącego Reichstagu z prasłowiańskim militaryzmem wydała na świat Branderburczyka. I z jego punktu widzenia (który możliwy jest do zrekonstruowania na podstawie pewnej listy książek - do wglądu u autora) przedstawione będzie kryterium krakowskie jakim go widzi umysł w ten specyficzny sposób ułożony.
Sri Bhawago!
Oto co widziałbym patrząc przez lunetę z Jowisza na wysiłki kasty ścigającej się.
Wiele wskazuje na pradawny charakter kryterium. Wywodzi się ono z czasów przed upadkiem człowieka, przed tym upadkiem który odwrócić chcieli czciciele Hermanubisa.
Podczas gdy w dzisiejszej historiozofii przeciwstawia się myślenie dziejowe, teleologiczne (widziane jako odkrycie chrześcijaństwa) myślenie cyklicznemu (ponoć "pogańskiemu"). Jest to wielkie pomieszanie, a najlepiej ujrzeć to patrząc na krakowskie kryterium. Oto Badacze mają do pokonania określoną zawczasu ilość okrążeń. Mamy tutaj "wieczny powrót tego samego" jak to śpiewał Nietzche. Ba, mamy nawet ten "straszliwy powrót tego samego" którego świadomość rosła i rosła z każdym - z początku ledwo zauważalnym a z każdym okrążeniem coraz straszliwszym - podjazdem...
A jednak wszystko zmierza do celu. Jest początek i koniec. A pomiędzy nimi historia. I w historii pokazuje się prawda o człowieku (zwycięzcy) która jest sensem kryterium. No niesamowite.
A każda komórka waszego ciała podporządkowana jest naczelnemu dowództwu które ma swoją agenturę w każdym bąbelku waszego istnienia. A gdy pędzisz w kryterium to całe ciało jednoczy się jak Naród w trakcie wojny. Wysiłek. Ja pompuję krew a ty mi podawaj powietrze.
Sri Bhawago!
Oto co widziałbym patrząc przez lunetę z Jowisza na wysiłki kasty ścigającej się.
Wiele wskazuje na pradawny charakter kryterium. Wywodzi się ono z czasów przed upadkiem człowieka, przed tym upadkiem który odwrócić chcieli czciciele Hermanubisa.
Podczas gdy w dzisiejszej historiozofii przeciwstawia się myślenie dziejowe, teleologiczne (widziane jako odkrycie chrześcijaństwa) myślenie cyklicznemu (ponoć "pogańskiemu"). Jest to wielkie pomieszanie, a najlepiej ujrzeć to patrząc na krakowskie kryterium. Oto Badacze mają do pokonania określoną zawczasu ilość okrążeń. Mamy tutaj "wieczny powrót tego samego" jak to śpiewał Nietzche. Ba, mamy nawet ten "straszliwy powrót tego samego" którego świadomość rosła i rosła z każdym - z początku ledwo zauważalnym a z każdym okrążeniem coraz straszliwszym - podjazdem...
A jednak wszystko zmierza do celu. Jest początek i koniec. A pomiędzy nimi historia. I w historii pokazuje się prawda o człowieku (zwycięzcy) która jest sensem kryterium. No niesamowite.
A każda komórka waszego ciała podporządkowana jest naczelnemu dowództwu które ma swoją agenturę w każdym bąbelku waszego istnienia. A gdy pędzisz w kryterium to całe ciało jednoczy się jak Naród w trakcie wojny. Wysiłek. Ja pompuję krew a ty mi podawaj powietrze.
niedziela, 18 listopada 2012
Kryterium Niepodległości
10 listopada 2012 miało miejsce kolejne już genialne krakowskie Kryterium. Na Bonarce która specjalnie na tę okoliczność wyglądała jak stare miasto majów zbudowane tylko po to by na starożytną gonitwę mógł patrzeć zazdrosny Jowisz. Co mogę powiedzieć? Tyle że gdy woziłem paczki w Londynie to był taki adres. Ten sam pod którym rozpoczął się Wielki Kryzys i blueberry zgasły. I tam była taka pani z Nigerii i nazywał się Jowisz.
Julka z kolei nagrała filmik z wyścigu który trwa kilkanaście sekund ale oddaje doskonale nastrój chwili. Oni jak to się mówi "cisną" a Zło notuje jakieś aerodemoniczne wnioski stojąc na kresce. Wyobrażam sobie jakie musi teraz przeżywać dylematy natrury wewnętrznej. Przecież on jedyny WIE co się tutaj dzieje naprawdę. Oni myślą że się ścigają a to jest jakieś doświadczenie. Jakieś Occult Science. No, nieważne.
Tym razem włączyłem się do posługi jako sponsor i zwycięzca, tzn pierwszy ostrokołowicz na scenie otrzymał strój rytualny ducze który wygląda jak zwykła czarna koszulka. Cóż. Tak jak chleb w kościele wygląda czasem jak zwykły chleb a podobno nim nie jest. No właśnie tak samo.
I tu moja radość, bo zawodnik któremu pisana była koszulka rozjebał wszystkich. I szosy, i ostre. I tu moje zdziwienie bo myślałem że gdy wszyscy cisną to szosa ma przewagę nad ostrym. A tu proszę. W dodatku gość miał ramę według własnego projektu wykonaną w Zakładzie Szybowcowym Jeżów. Myślę że Jowisz był zadowolony.
Julka z kolei nagrała filmik z wyścigu który trwa kilkanaście sekund ale oddaje doskonale nastrój chwili. Oni jak to się mówi "cisną" a Zło notuje jakieś aerodemoniczne wnioski stojąc na kresce. Wyobrażam sobie jakie musi teraz przeżywać dylematy natrury wewnętrznej. Przecież on jedyny WIE co się tutaj dzieje naprawdę. Oni myślą że się ścigają a to jest jakieś doświadczenie. Jakieś Occult Science. No, nieważne.
Tym razem włączyłem się do posługi jako sponsor i zwycięzca, tzn pierwszy ostrokołowicz na scenie otrzymał strój rytualny ducze który wygląda jak zwykła czarna koszulka. Cóż. Tak jak chleb w kościele wygląda czasem jak zwykły chleb a podobno nim nie jest. No właśnie tak samo.
I tu moja radość, bo zawodnik któremu pisana była koszulka rozjebał wszystkich. I szosy, i ostre. I tu moje zdziwienie bo myślałem że gdy wszyscy cisną to szosa ma przewagę nad ostrym. A tu proszę. W dodatku gość miał ramę według własnego projektu wykonaną w Zakładzie Szybowcowym Jeżów. Myślę że Jowisz był zadowolony.
sobota, 10 listopada 2012
Postneokryterium
Wróciłem z kryterium i mam to miłe uczucie spełnionej powinności (bo nie obowiązku, tego nie spełniłem i nie mogłem startować). Po powrocie zobaczyłem w lustrze prawdziwego cyklistę. Takiego co czasem gdzieś jednak pojedzie i coś w nim, coś zwierzęcego też lubi noc i zapierdalanie po asfalcie. I stoimy wtedy przed lustrem my dwaj, a może i ten trzeci o którym jeszcze nie wiemy i jest fajnie i dobrze i bardzo ostrokołowo nam teraz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)