piątek, 12 czerwca 2009

szybko i zadarmo wypiłem setke wódki i małe piwo
poczułem się jakbym był już w Warszawie.

xxx

Kobiety o delikatnym spojrzeniu które mogłoby lutować najczystsze rurki Columbusa, mężczyzni o wypucowanych rowerach i nieludzko naprężonych szprychach - razem galeria typów ludzkich z których każdy jeden wybijałby się swoim soi-meme z dowolnie dobranego zbiorowiska istot.
Czyli poprostu pierwsza porcja zdjęc z PCMC , ukształtowała mnie w silnym poczuciu że gdyby moją ambicją było zorganizowanie wydarzenia w tym typie to jako natura upadła wiłbym się teraz wściekle pod fortepianem jak żmija przybita nogą od krzesła. Naszczęscie jako uważny obserwator tej pulsującej majaczącej zmory zwanej kurtuazyjnie naturą ludzką nauczyłem się powściągać swoją ambicje do bezpiecznych granic mej eidos. Nie musze więc kupować fortepianów i żyć moge syty wspomnieniami tamtego luksusowego salonu Steinwaya ukrytego w wąskiej londyńskiej uliczce gdzie by wejść dzwoniło się guzikiem na co miałem jeszcze wtedy za krótkie palce ale demonicznymi metodami wydłużam je wciskając w szczeliny ducha wspinając się codzień onirycznie po tej Der Zauberberg.

xxx

Ostatnimi dni elpatron

wypróbował Basen Cioci pod kątem lewitacji, prócz tego że lewitować tam sie da (świeta ziemia Cracovii też robi swoje) to okazało się że rower elpatrona fenomenalnie się fotografuje. No żyć nie umierać. To wydarzenie zostało upamiętnione tym to okolicznościowym albumem ducze jak zwykle dostępnym poprzez proste jebnięcie myszką w okładke.


Tak nam się to wszytko spodobało że automatycznie w nastroju natchnienia, bo my skidujemy natchnieni i natchnieni łańcuchy napinamy pojawił się ducze issue wypełniony bardzo nieczytelnym i hermetycznym absurdem.


mocne ave

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz