REKLAMA
sprawdzcie tego Pana. Ducze poleca.
xxx
jestem zausznikiem palaczy marihuany\
książąt hrabin i biskupin/
wbrew moim najgorszym oczekiwaniom
dojechałem bezpiecznie na miejsce.
bardzo pada. za bardzo.
rano w sobote kupiłem wyborczą
pomyślałem że wieczorem dużo się przyda.
xxx
i tak
kombinat jest piekny, jak to glosily plakaty
Po WALCE - PRACA.
moze ludzkosc musiala walczyc, a teraz nadszedl czas pracy?
a KOMBINAT od slowa COMBAT láczy w sobie te dwie epoki
tak jak sw Jan od ducze ujrzal w monumentalnym Cieniu na niebie przejscie swiata w czas Epoki Gradientu?
bynajmniej kombinat jest piekny, pieknie sie fotografuje i utrwala w pamieci
i nie w ulewnym deszczu, nie w bladym swietle tramwaji.
xxx
juz wiedzialem gdzie jestem gdy nagle wjechałem w olsze. olsza wita olsza żegna. skierowałem sie w strone almy ale nocne osiedla w czerwcowym deszczu lubiá zabawiac sie niewybrednie rojác fatamorgany udajáce punkty charakterytyczne, sztuczne latarnie morskie w labiryncie miasta. zamiast almy, śmialek w rozpedzonym aucie w mikrospokijnym aucie nad przepaścią, taki z tych ktorym hamulce bardziej szkodza niz pomagajá. taka zepsuta pulapka.
FILM FILM FILMFILM FILM FILMFILM FILM FILMFILM FILM FILMFILM FILM FILM
FILM FILM FILM FILM FILM FILMFILM FILM FILMFILM FILM FILMFILM FILM FILM
schodzac po schodach poczulem ten znajomy zapach- mieszanine odoru palonej heroiny i slodkiej woni Zycia. Wiéc byloby to mozliwe, ze Nico wraz ze swojá switá postpretensjonalnych zombi wrócila z Berlina i ukrywa sié teraz w bramie kamienicy przy Straszewskiego? Gdy przeciez tużtu zaraz obok, na chodniku, wyfryzowane kobiety pod reke z zawsze najprzejrzystszymi mężczyznami spieszá pod czulá ochroná własnych parasoli na czerwcowe krakowskie wianki, jedná z tych imprez ktore kiedys przerwaliby toporami rozgniewani chrzescijanscy misjonarze, ale od kiedy wszyscy oni juz zamknieci spiá w szczelnych kamiennych sarkofagach rozsnianych po podziemiach serc zabytku, Lud moze wrocic pobudzony muzyká zachodnich plejboji do swoich najczarniejszych ksiezycowych baśni?
cóz, kobiety wygládaly jakby légly sié rano z festiwalu fryzjerstwa
a panowie z turnieju szachowego wysokiej rangi.
a na globalgutzie?
dzisiaj kazdy był bohaterem
dziury w ulicy siagały do glebokosci przedniego kola.
trzeba bylo ewalulowac szybko
pod ktorá leży kałużą dolina.
być żeglarzem i wszechmistrzem zarazem na tym
sliskim jeziorze rwácej nocy krakowskiej.
coś nie tak.
lora szafran śpiewa o jesieni
looptroops o równowadze,
a jest przeciez czerwiec
w bardzo deszczowym krakowie.
xxx
to byl pierwszy global tutejszy
wiec nikt nie oczekiwal ze sie wszystko odrazu uda.
pierwsza nie udala sié pogoda
chociaz z drugiej strony,
a chcialbym tam byc uwierzcie mi,
z drugiej strony mialo to pewien
mocny epicko-heroiczny walor.
A mogło świecić slonce
zalozylbym wtedy piékná czerwoná koszulke raphy
(której nie mam)
wszystko inne byloby juz tylko luksusem
bo wieczór naznaczony lekka bryzą bylby czerwcowo cieply
z radosciá w usmiechu wyjechałbym ciut za miasto
tak akurat wsamraz na kombinat
pod słońcem jadąc usmiechając sie do kobiet w samochodach
ślimaki poszłyby czekać na następny deszczu.
tak, wtedy start pod kombinatem jawiłby sie jak hagiograficzny autozwierzęcy romans.
xxx
tymczasem w tzw realu objechałem podobno jakies mroczne wzgórza
po ciemku i w deszczu, bo gdy pada taki deszcz jakos szybciej znika swiatło.
po drodze wjechalem w dziure typu kałuża i przeleciałem w tempie spacerowym
przez kierownice.
poznałem kilka kobiet, psa i papuge.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz